piątek, 30 kwietnia 2010

Partie

"zamiast jednej stanowiska obsadzają cztery partie
...
A różnica, że jedni mówią, że PRL była "cool" - a drudzy, że nie,
I że jedni mówią, że pewno Boga nie ma - a drudzy mówią, że jest,
Ale zasadniczo to jest jedna formacja nad wyraz pasożytnicza.
Takie dwie strony jednej chorągiewki tak tutaj zazwyczaj naliczam."


Kazik Staszewski "4 pokoje"

Powyższy cytat jest jednym z moich ulubionych fragmentów twórczości Kazika. I nie wiedzieć czemu co rusz przypomina mi się on podczas oglądania wiadomości z polskiego sejmu... Może dlatego, że ciężko je lepiej podsumować. Czym tak naprawdę różnią się znajdujące się obecnie w sejmie partie? No poza tym co śpiewa Kazik to niczym. Chciałby człowiek żeby się czymś różniły, ale nie, choćbym nie wiem jak naciągał fakty, to inaczej wychodzić nie chce. Na początku lat 90 w sejmie było weselej, było więcej partii. Ciekawszych... Ale wtedy nie było 5% progu tylko 3% a społeczeństwo było wygłodniałe różnorodności i wielopartyjności. Teraz to się chyba wszystkim znudziło...

A politycy w dodatku nie ustają w wymyślaniu nowych argumentów za tezą że niczym się między sobą nie różnią. Mówiło się kilka lat temu o koalicji PO-PIS, mówiło się (i były takie koalicje wielokrotnie na szczeblu lokalnym) o SLD-PO, a teraz nawet politycy PIS i SLD zaczęli coś wspominać o możliwości zawarcia sojuszu. O PSL i ich koalicjach (wielu) litościwie nie wspomnę. A czy kogoś to dziwi? Przecież jak w cytacie: jeśli tylko dogadają się w sprawie Boga i PRL to będą już mogli wspólnie zasiąść do żłoba, pardon - koalicji...

W innych starszych demokracjach częstokroć jest niewiele lepiej. Różnice między partiami zarówno w Europie jak i USA (miedzy dwoma głównymi) zaczynają się zacierać. W dobie wszechmogącej telewizji, społeczeństwa coraz częściej wybierają raczej produkty medialne niż programy, a przecież gdy nawet zaczynają trochę myśleć o tych drugich, to i tak wskazują na tę partię, która obieca najwięcej gruszek na wierzbie. Demokracja przeżywa kryzys. Czy można ją nieco zmodyfikować czy też trzeba ją już wyrzucić na smietnik i poszukać czegoś lepszego? Do tego tematu wrócimy w kolejnych wpisach.

Dziś chciałem o czym innym. Powszechnie wiadomo wszystkim, że w USA jest system dwupartyjny, tak? A nieprawda. Dwie główne partie mają jedynie najwięcej sponsorów i co za tym idzie widać ich najwięcej we wszechmocnych mediach (czytaj ludzie głosują masowo na produkty medialne). Dzięki temu wygrywają wybory do senatu, kongresu i na fotel prezydenta. System wyborczy w USA sprzyja zdecydowanie partiom o sporym poparciu. Jednak na szczeblu lokalnym swoich przedstawicieli np. we władzach stanowych często mają inne partie. Jedną z nich jest Partia Libertariańska, której odpowiednika próżno szukać w Polsce (nie są bezpośrednim odpowiednikiem partie konserwatywno-liberalne choć jest im najbliżej). Obiecałem napisać więcej o libertarianizmie już w pierwszym wpisie. Jeszcze o tym napiszę, a dziś kilka zdań o amerykańskiej Parii Libertariańskiej - http://www.lp.org. Jej postulaty są typowe dla ruchu libertarian i składają się na nich m.in.:
  • przedłożenie praw jednostki nad prawami rządu,
  • ograniczenie kompetencji rządu,
  • wycofanie się rządu z wszelkich wojen i innych metod wtrącania się w sprawy innych państw,
  • obniżenie lub likwidacja podatków,
  • likwidacja powiązania państwa z biznesem,
  • likwidacja wszelkich regulacji i innych barier krępujących wolny rynek,
  • wolność osobista każdego człowieka w sprawie religii, seksu, wierzeń, spędzania czasu, spożywania narkotyków, alkoholu, uprawiania hazardu itp.
  • zastąpienie uzależniającej i niewydolnej państwowej opieki społecznej i medycznej prywatnymi ubezpieczeniami i prywatną charytatywnością,
  • zniesienie przestępstw bez ofiary, czyli takich w których nie występuje osoba pokrzywdzona.
Jednym z najistotniejszych punktów jest oczywiście podkreślanie podstawowego prawa człowieka jakim jest prawo własności. Nie tylko do obiektów materialnych, ale także przede wszystkim prawa do samoposiadania zgodnie z którym człowiek posiada samego siebie i nikt nie ma prawa naruszyć jego nietykalności. Nie oznacza to oczywiście, że partia ta nie ma żadnych wad. Jednak jej postulaty są jak powiew świeżego powietrza w zatęchłym salonie. I tylko szkoda, że to nie u nas.

środa, 28 kwietnia 2010

Co oznacza nazwa bloga?

Początkowo ten blog miał nazywać się "kij w mrowisko", jednak gdy sprawdziłem, że powiedzonko to tłumaczy się na język angielski jako "put cat among the pigeons" od razu poczułem, że trzeba to zmienić. Pomimo, że w języku polskim nie ma tradycji używania zwrotu "kot w gołębniku" to jednak jako posiadacz kota niemal instynktownie czuję, że jest to idealny slogan.

Nie mam rzecz jasna nic przeciwko gołębiom (za wyjątkiem sytuacji gdy "ozdabiają" mój samochód lub parapet okna). To sympatyczne i niezwykle zasłużone dla rozwoju poczty i usług komunikacyjnych ptaki i nie mam zamiaru nawoływać do zabijania ich czy to przy pomocy kotów czy dowolnego innego :-). Jednak ten zwrot ma pewną bogatą symbolikę. Wyobraźmy sobie bowiem tłuste, leniwe ptaszyska łażące przez cały dzień bez celu po gołębniku lub latające i siadające gdzie bądź oraz, przepraszam za słowo ale innego użyć się nie da, obsrywujące każdego. Jest to wypisz-wymaluj środowisko współczesnych polityków. Siedzą tam i gruchają w niezrozumiałym dla nas języku z dzióbków spijając sobie podejrzane treści - całkiem jak współczesne media. I nagle w tym zakłamanym i nudnym środowisku pojawia się drapieżnik... Robi rwetes i zamieszanie, siecze bez litości nie mając skrupułów. Porusza tematy tabu i wywołuje do tablicy. Prowokuje i wywołuje poruszenie. Taki ma być ten blog. Będziemy metaforycznie wsadzać koty do polskich gołębników robić w nich ferment i obnażać nonsensowność panujących w nich układów. Gołąb w gołębniku jest także symbolem osoby uzależnionej od socjalu i państwa. Siedzi tam cały dzień nic nie robiąc i czekając aż właściciel gołębnika przyniesie karmę. Kot zaś, choć także korzystający ze zdobyczy udomowienia, pozostaje zawsze niezależnym wolnomyślicielem, który nie przepuści okazji by upolować coś na własną rękę.

Również powiedzenie "wsadzić kij w mrowisko", będące polskim tłumaczeniem, ma podobne znaczenia. Nie mam osobiście nic przeciwko sympatycznym zwierzątkom jakim sa mrówki :-) Podobnie jak z kotem i gołębnikiem jest to natomiast metafora poruszania tematów których nikt nie chce poruszać, obalania tabu oraz pisania rzeczy niewygodnych. Z mrówkami wiąże się jeszcze jedno skojarzenie. Takie w stylu bajek Krasickiego. Mrówki kojarzą się bowiem z... mrówczą pracą. Taką zbiorową i żmudną harówką na rzecz wspólnego dobra jakim jest mrowisko. Mogą być więc synonimem dominacji zbiorowości nad jednostką i metaforą socjalizmu, a nie są to rzeczy mile widziane na tym blogu. No ale przecież skoro mrowisko funkcjonuje całkiem nieźle, to może i socjalizm nie jest taki zły - zapyta ktoś. To tylko metafora literacka. Mrowisko de facto nie jest żadnym państwem socjalistycznym bo i socjalizmu po prostu nie ma w przyrodzie. Jeśli ktoś go tam widzi, to znaczy że nie uważał za bardzo na lekcjach biologii. Środowisko natrualne to miejsce ciągłej walki i konkurencji, a jeśli różne osobniki współpracują, to raczej tylko z egoistycznych pobudek, po to aby wspólnie zwiększyć szanse na przetrwanie własnych genów lub genów spokrewnionych.
Co do samego mrowiska to istnieją teorie iż jest to raczej wielki, pojedynczy organizm, a mrówki są jego fragmentami jak krwinki w naszym ciele, a nie samodzielnymi bytami. Niezależnie od tego czy to prawda, czy nie, nazwa bloga jest metaforą i mam nadzieję, że nie będę musiał nikomu tłumaczyć tego po raz drugi...

niedziela, 25 kwietnia 2010

Bloga czas zacząć.

Bloga czas zacząć - Pan Blogeusz rusza
I z lekka zarzuciwszy wyloty kontusza,
I wąsa podkręcając w klawiaturę klika
I pierwszych tematów opisuje bez lika.
... Brzmią zewsząd okrzyki:
"Ach to może ostatni! patrzcie młodzi,
Może ostatni co tak dzisiaj bloga wodzi!"


Pan Blogeusz.


Początki są zawsze trudne, a w przypadku pisania bloga jeszcze trudniejsze. Bo blog to forma trwająca, rozciągnięta w czasie, przelewająca się przez internet bez wyraźnego początku i końca. A tu trzeba zrobić pierwszy wpis. No więc dobrze, niech będzie systematycznie...

O czym będzie ten blog?
O wszystkim i o niczym. Czyli o otaczającym nas świecie. O wszystkim, co uznam za interesujące i o czym będę chciał Was powiadomić. Podstawowym celem bloga jest zmuszenie Czytelników do myślenia. Do  samodzielnego myślenia - do czego w obecnych czasach nie zmuszają nas masowe środki przekazu w postaci bezmyślnej telewizji, czy często równie bezmyślnego internetu. Autor bloga nie obiecuje tematów łatwych, lekkich i przyjemnych, lecz wprost przeciwnie: postara się poruszyć takie wokół których panuje zmowa milczenia albo wobec których masowe media przedstawiają skrzywiony obraz. Oczywiście luźniejsze tematy też będą, nie zamierzam męczyć szanownych Czytelników wyłącznie ciężkimi. Zakładam jednak, że głównym hasłem bloga będzie: zacznij myśleć samodzielnie, wyrób sobie własną opinię, nie pozwól aby inni narzucili Ci swój punkt widzenia. Nie musisz się zgadzać ze wszystkim co tu będzie napisane. Ba, spodziewam się że zwykle nie będziesz, ale moim sukcesem będzie jeśli sprowokuję Cię do próby samodzielnego wyciągnięcia wniosków.

Jaka będzie formuła bloga?
Blog jest z założenia raczej luźną formą wypowiedzi. Nie będzie tu więc wnikliwych analiz, czy długich rozpraw (nikt by ich pewnie nie czytał). Blog nie będzie formą pamiętnika, sorry to nie ten rodzaj. Sądzę, że najbliższą formą do wybranej przeze mnie jest felieton. Jest to więc lekki i często z przymrużeniem oka napisany tekst poruszający jednak wiele poważnych tematów. Lekka satyra, ironia i cynizm mogą być świetną formą uwypuklenia różnych problemów i zmuszenia Czytelników do przemyślenia ich.

Kim jest autor bloga?
Autor jest niezależnym obserwatorem, który rości sobie prawo do wypowiadania się na każdy temat, a cenzurze mówi: NIE.  Istotna jest też Ważna Deklaracja, którą powtórzę tylko raz: AUTOR NIE REPREZENTUJE ANI NIE POPIERA ŻADNEJ PARTII POLITYCZNEJ ANI NIE WYRAŻA POGLĄDÓW PRZEDSTAWIANYCH PRZEZ JAKIEKOLWIEK UGRUPOWANIE, PARTIĘ, STOWARZYSZENIE, CZY GRUPĘ POLITYCZNĄ.
W pewnych sytuacjach może się co najwyżej zbliżyć się stanowiskiem do Latającego Cyrku Monty Pythona, na którego członków może by i zagłosował w wyborach, bo wie że gorzej rządzić od tzw. zawodowych polityków by nie mogli, ale może chociaż byłoby śmieszniej :-) Autor postara się przedstawiać omawiane tematy tak obiektywnie jak tylko będzie potrafił. Oczywiście coś takiego jak pełny obiektywizm nie istnieje. Każdy człowiek ma bowiem jakieś poglądy czy światopogląd i pisząc tekst nie jest w stanie w 100% uwolnić się od nich. Tym bardziej, że interesy różnych grup są czasem sprzeczne i zwyczajnie nie raz trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron. W pełni obiektywne dziennikarstwo to mit, który próbują podtrzymywać redaktorzy niektórych gazet czy telewizji chcąc po prostu zdobyć klientów (pardon czytelników/widzów) z różnych grup społecznych. W związku z tym podaję drugą i ostatnią ważną deklarację: Z RÓŻNYCH IDEI NAJBLIŻEJ TEMU BLOGOWI DO IDEI LIBERTARIAŃSKIEJ. Co w cale nie oznacza, że przejmuje bezkrytycznie wszelkie idee i pomysły jakie wymyślili libertarianie. To oznacza, że z różnych ruchów jest mi do nich obecnie najbliżej i zgadzam się ze sporą ilością ich postulatów. W kolejnych wpisach postaram się nieco przybliżyć część idei tej traktowanej w Polsce po macoszemu ideologii oraz wskazać które i dlaczego popieram. Uff, trochę za wiele ważnych deklaracji jak na pierwszy wpis... Po prostu będę obserwować świat i komentować go. Niczego nie obiecuję. I to powinno wam wystarczyć.