sobota, 26 marca 2011

Rower z bambusa

Jeśli drodzy Czytelnicy nadal nie rozumiecie czym różni się wolny rynek od obowiązującego wokół nas eurosocjalizmu, to służę ciekawym przykładem. Pewien mieszkaniec Meksyku, po tym gdy ukradli mu rower, wpadł na innowacyjny pomysł wyprodukowania roweru z bambusa. Nie znam się na bambusach, a na rowerach tylko tyle żeby wiedzieć jak zmienić przerzutkę czy użyć hamulca, więc nie ocenię czy pomysł jest dobry czy nie. Z resztą to nie do mnie należy - ocenią to klienci, a ci podobno wprost rzucili się na nowatorskie rowery, tak że sympatyczny p. Luis Alberto nie nadąża z realizacją zamówień. Większość dobrych wynalazków bierze się podobno z niezaspokojonych ludzkich potrzeb i pragnień ich spełnienia. O ile tylko pozwoli się działać wybitnym jednostkom...

Takie rzeczy to niestety w Meksyku a nie u nas. W kraju nad Wisłą zanim wynalazca na dobre rozpocząłby swoją działalność, spędziłby mnóstwo godzin na załatwianiu biurokracji. Potem zanim przyszłyby pierwsze zyski, to już zostałby zmuszony do płacenia na ZUS. Kolejne wizyty u biurokratów, wydawanie pozwoleń, zezwoleń, kontrole. Obowiązkowe badania techniczne nowego wynalazku. Pieczątki i zezwolenia różnych pasożytów z instytutów. Wysokie podatki. Podatki oczywiście płacić trzeba wszędzie. Te w Meksyku nie należą jednak do najwyższych, a przede wszystkim wynalazca nie ma tam na głowie biurw z US, ZUS, PIP, urzędu miasta, Sanepidu, Instytutu Matki i Dziecka (gdyby chciał produkować rowerki dla dzieci :) ), nie musi dostawać zezwoleń, koncesji i wreszcie spełniać norm unijnych. W tej sytuacji pojawienie się nowego Edisona, Tesli, Bella, czy Newtona raczej Polsce nie grozi. Bardziej prawdopodobne natomiast, że pojawi się on w jednym z bardziej liberalnych ekonomicznie krajów jakim na przykład jest Meksyk...

środa, 16 marca 2011

Człowiek - chorągiewka

Janusz Palikot. Biznesmen z Biłgoraja, syn Mariana, największy majątek zrobił na produkcji taniego wina Ambra. Poseł Platformy Obywatelskiej przez dwie kadencje. Tyle o panu P. mówią encyklopedie. A on sam? Przedstawia siebie jako pierwszego, który w Polsce stworzył partię liberalną światopoglądową i liberalną gospodarczo. Czyżby? A może to tylko pusta fasada, typowa gra w dym i lustra?

Janusz Palikot to typowy człowiek wyznający zero ideii a maksimum cynicznego marketingu politycznego. On jest jak agencja reklamowa - wyznacza sobie niezagospodarowany według niego target i dobiera hasła pasujące do zdobycia go. Jak potrzeba, to zmieni poglądy o 180 stopni. Kiedyś wydawca prawicowego i katolickiego pisma Ozon, potem przykładny platformers, a teraz Ateista Numer Jeden w Polsce. Przypuszczam, że przeczytał kiedyś żale jakie wylewał jeden z SLDowców w Krytyce Politycznej pisząc mniej więcej (oryginalne słownictwo rodem z tego portalu): "żałujemy że ludzie wykluczeni społecznie przez neoliberalne eksperymenty gospodarcze mają w Polsce zwykle konserwatywne poglądy, więc choć mają także lewicowe poglądy gospodarcze to przegrywamy u nich światopoglądowo. I na odwrót, wykształcona młodzież wciąż pozostaje w oparach intelektualnych neoliberalizmu." Właśnie, i na odwrót. Pan P. założył sobie, że tzw. młodzi, wykształceni z dużych miast tylko przez pomyłkę głosują na cztery wielkie sejmowe partie, a tak naprawdę czekają na niego: antyklerykalnego zbawcę od wyzysku Kościoła. I postanowił ich złowić. A tu tymczasem peszek - poparcie nie przekracza 1%. Czemu, ach czemu mi to robisz mój ludu? - powinien zawyć pan P.

Antyklerykalizm Palikota był w ostatnim roku tak agresywny, że aż obciachowy. Pisanie o dupie biskupa (literalnie) było tak żenujące, że nawet autentycznych ateistów mdliło i pukali się po głowach. A gdy Palikot wspomniał coś o tym, że jest libertarianinem to pukano się po głowach na forach libertariańskich obdarzając go nawet czasem niemiłymi inwektywami typu "pieprzony lewak o niestabilnych poglądach, któremu się mocno pomyliło". I mimo że pan P. nadal głośno mówi o tym, że jest liberalny gospodarczo jak i światopoglądowo, to nie przebił się tam w najmniejszym stopniu i duża większość libertarian nadal nie mając własnego polityka najczęściej poprze jednak Janusza Korwin-Mikke niż Palikota nawet jeśli nie we wszystkim się z JKM zgadza (oj musi to boleć pana P.) lub co również mocno prawdopodobne zwyczajnie zignoruje wybory. Dlaczego mu nie zaufali? Pomijając fasadowość postaw byłego posła z Biłgoraja i jego tandeciarski styl prezentacji (forma, forma jeszcze raz forma, treść nie ważna, ważny gumowy penis, świński ryj i małpki) to rzeczą zniechęcającą jest niespójność poglądów i hipokryzja, która wychodzi już po przeczytaniu kilku postulatów. W dodatku Pan P. jest tak naprawdę kolejnym etatystą, który dzielnie zdejmie z nas jarzmo Kościoła ale za to chętnie zmusi nas do finansowania z naszych, zabranych nam pod przymusem podatków: środków antykoncepcyjnych, zabiegów in-vitro, "darmowego" internetu czy obowiązkowego 1% PKB na pasibrzu... wróć... na tzw. kulturę. No to prawdziwy liberał ekonomiczny, nie ma co...Jacek Sierpiński na swoim blogu napisał "Bardziej obrazowo, można powiedzieć, że chce on dymać nas tak samo jak inni politycy, tyle że niepoświęconym wibratorem." Mało które sformułowanie lepiej oddaje charakter działalności pana Janusza, posła z Biłgoraju.

Ostatnio,  doradzający panu P., słynny macher od politycznego wizerunku Piotr Tymochowicz, musiał chyba w końcu zauważyć, że antyklerykalizm jego podopiecznego jest już trochę za ostry. Na krytyce Kaczyńskiego, który już zdaje się przestał być koszmarem nocnym młodych, wykształconych z dużych miast, też już daleko się nie zajedzie. Dodał więc do kotła szczyptę krytyki Donalda Tuska (którego pan P. ostatnio nazywa kłamcą większym niż Kaczyński, co u niego jest sporą potwarzą!) i garść nowych pomysłów jak np. legalizację marihuany. To akurat bardzo dobrze - tu plus dla niego. Ale jaką możemy mieć pewność, że miłośnik małpek z Biłgoraju cokolwiek faktycznie zrobi w tej sprawie? Głośno gardłowana przez niego komisja Przyjaznego Państwa nie zrobiła przez 3 lata prawie nic, nie licząc kilku czysto technicznych poprawek ustaw oraz kilku złych (np. ułatwienie wywłaszczeń z prywatnego majątku pod słupy energetyczne przeszło, a jakże, przez tę komisję). A w pewnym momencie wręcz... zapomniała przedłużyć swoją domenę internetową (albo panu P. się zapomniało), co było już naprawdę żenujące. To pokazuje dobitnie, że pan P. jest tylko mistrzem pustej formy i politycznego show. Ciężka i rzetelna praca, to na pewno nie on. Gdyby przyrównywać go do strony internetowej, to pasuje chyba wyłącznie pudelek.pl.

I wreszcie sprawy kadrowe. Choć oczywiście ciekawie byłoby gdyby kilka nowych partii weszło do sejmu, czemu kibicuję nawet niezależnie od tego jakie to partie, to niestety jak na razie ludzie popierający Palikota to głównie stare mordy i w dodatku w większości lewicowe: Magdalena Środa, Kazimierz Kutz, czy Ryszard Kalisz. Do tego żałosne umizgi do środowisk homoseksualnych przejawiające się w coraz dziwniejszej stylistyce ubioru pana P. (widzieliście już ten billboard z czerwonym zegarkiem? Kiedy pan P. przed wyborami będzie nadal mieć słabe poparcie, to może być naprawdę śmiesznie, kto wie do czego będzie skłonny przyznać się byle zyskać parę głosów) oraz próbie wykorzystania (tfu, przepraszam za sformułowanie) naiwnego aktora Jacka Poniedziałka. A gdzie ten liberalizm ekonomiczny panie P.? Niechby chociaż on był prawdziwy. Podatek liniowy - mówi Pan? A w jakiej wysokości? A co z VATem i akcyzą? A jakie wydatki socjalne ma Pan zamiar uciąć by zrównoważyć budżet? A co z obowiązkowymi ubezpieczeniami emerytalnymi, zlikwiduje je Pan? A co z prywatyzacją służby zdrowia? Bo rzucić naprędce jakieś hasło o tym, że PKP działa źle, to każdy potrafi. Niestety takich odpowiedzi nie dostaniemy. Trudno spodziewać się przecież głębszych analiz ekonomicznych po wydmuszce i chorągiewce...

piątek, 11 marca 2011

Jak się pierze brudne pieniądze?

Jeśli jest się mafią, to wypranie brudnych pieniędzy nie jest łatwe. Mafiozi pracowicie wykonują dziesiątki przelewów pomiędzy tzw. słupami, zakładają fikcyjne biznesy (na których zwykle tracą, to jest koszt prania), a czasem nawet muszą dawać łapówki. Jeśli jest się rządem jest dużo łatwiej. A w zasadzie wystarczy odpowiednia ilość tzw. pożytecznych idiotów ulokowanych w mediach, którzy będą przekonywać społeczeństwo, że rząd "inwestuje" pieniądze "rozwijając" gospodarkę i "tworząc" miejsca pracy ani słowem nie wspomniawszy skąd te pieniądze się biorą. A że społeczeństwo w swoim ogóle nie jest zbyt rozgarnięte, to daje sobie wmówić, że środki te po prostu zjawiają się w rządowym budżecie znikąd i nie mają nic wspólnego z rabunkiem podatkowym. A jeśli manewr zaczyna się słabo udawać, to wzorem mniejszych mafiozów rząd wykonuje trochę fałszywych przelewów. A to poprzenosi środki między ZUS a OFE, a to wykorzysta pośrednika w postaci Unii Europejskiej (zapłaci składkę, która wraca w postaci dotacji). Względnie dofinansuje jakiś państwowy biznes, na którym zwykle traci, ale takie są koszta prania brudnych pieniędzy...

Do grona pożytecznych idiotów co pewien czas dołączają różne instytucje chcące ugrać własne cele. Ostatnio dołączył Greenpeace postulując intensywne dopłaty do tzw. odnawialnych źródeł energii. Nie mam nic przeciwko takim technologiom, a Greenpeace jak najbardziej ma prawo za własne pieniądze namawiać ludzi do korzystania z nich. Na przykład namawiając konsumentów aby kupowali prąd z elektrowni, która produkuje go z energii wiatru czy wody zamiast spalając węgiel. To jest ok. Jednak jeśli te technologie są w porządku, to nie powinno być problemów z namówieniem ludzi do korzystania z nich, po co wykorzystywać do tego brudne rządowe pieniądze, zrabowane wcześniej populacji pod przymusem? Najlepszy jednak jest ostateczny argument jako użył Greenpeace, uwaga: " liczba miejsc pracy, które powstałyby przy okazji inwestycji w "zieloną energię", dwukrotnie przekracza obecne zatrudnienie w sektorach górnictwa i wydobycia." Czyli ci panowie postulują aby zmienić biznes energetyczny (pompując w to pieniądze zabrane podatnikom) tak by produkując tyle samo energii zatrudniał dwa razy więcej osób! To niesamowite marnotrawstwo - taki biznes będzie dwa razy mniej efektywny! A jeśli potrzebne będzie tak duże zatrudnienie, to zapewne nawet efekt ekologiczny zostanie zmarnowany. Ile energii wydadzą ci ludzie na dojazd do pracy? Ile energii zostanie zużyte np. na prace związane z księgowością, kadrami, informatyką, sprzątaniem, ochroną i innymi czynnościami których ilość rośnie wraz z zatrudnieniem? Dlaczego ten pan chce mnie zmusić do finansowania takiej rozrzutności?


Przekonanie społeczeństwa do tego, że rząd bierze pieniążki z powietrza to prawdziwy majstersztyk. Nikt w dzisiejszych czasach już nie zauważa, że aby powstało X miejsc pracy za Y zł. to najpierw 150% Y musi zostać zabrane (urzędnicy przecież kosztują!) konsumentom i przedsiębiorcom. Ci pierwsi wydadzą mniej w sklepach zmniejszając popyt na towary i usługi co spowoduje utratę wielu miejsc pracy i spadek wzrostu gospodarczego a ci drudzy będą mieć wprost mniej pieniędzy na inwestycje i zatrudnienie. Efekt, którego nie widać (kłania się pan Bastiat) to zmniejszenie zatrudnienia i wzrostu zamożności społeczeństwa. A dodatkowym efektem tego wszystkiego jest to, że coraz łatwiej jest wskazywać neosocjalistom: patrzcie - prywatny biznes nie działa tak dobrze jak rządowe "inwestycje". Cwaniaki! W sytuacji w której rząd zabiera ludziom 80% tego co wypracują ma od razu 4krotną przewagę na starcie. To cud, że prywatny biznes jeszcze istnieje i dostarcza znacznie większej niż 20% części PKB. Zróbmy eksperyment - zmieńmy na 20 lat proporcje. Niech rząd dostaje najwyżej 20% owoców pracy ludzi a reszta niech zostaje w prywatnych rękach. Po tym okresie sprawdźmy czy gospodarka rozwinęła się lepiej niż przez pierwsze 20 lat "bujnego rozwoju kapitalizmu" w III RP i zobaczmy co ciekawego stworzyli wespół przedsiębiorcy i konsumenci. To mógłby być ciekawy eksperyment, z tym że jego wyniki są dla mnie oczywiste. I niezbyt wygodne dla rządzących i ich pożytecznych idiotów, więc to nigdy nie dojdzie do skutku.


To wszystko co napisałem wyżej to oczywiście prawda, ale najważniejszy argument nie jest związany z przyziemnymi sprawami takimi jak efektywność gospodarki czy PKB. Najważniejsze jest to, że im więcej pieniędzy przetwarza rząd, a im mniej obywatele, tym mniej wolności mają. Zmieniają się w małe dzieci nadzorowane przez wszystkowiedzącego ojca - rząd, który nie tylko wie lepiej co jest dla nich dobre, ale na wszelki wypadek zabiera im większość pieniążków a zostawia tylko drobne kieszonkowe. Wolność umiera, gdy nie ma swobody gospodarczej, a podatki są za wysokie. Wtedy bowiem przeciętny człowiek przez większość czasu pracuje nie na własne cele - te, które są dla niego ważne, a na te, które wytyczył obcy mu człowiek - urzędnik. Albo pożyteczny idiota...

niedziela, 6 marca 2011

Sto lat!

Sto Lat naszym kochanym Paniom!
W dzień ich święta życzeń ślę kosz niemały,
By nieustannie nas Dobrym Blaskiem oświetlały,
By bez trosk im się życie wiodło,
By duszę zachowały wiecznie pogodną,

By jak lwice broniły domowego stadła,
A szczególnie jednej, która serce me skradła.

Zbliża się Dzień Kobiet, warto w ten dzień kupić naszym Paniom jakiś drobny prezent, kwiaty... Spieszmy się z tym, może wkrótce to święto zniknie albo stanie się wyłącznie festiwalem ideologicznej agresji feministek. Zdecydowanie dążą one do przekonania społeczeństwo, że płcie de facto nie istnieją, a są li tylko uwarunkowaniem narzuconym niektórym osobnikom w procesie wychowania. Fakt, że kobiety nadal rodzą dzieci zdaje się być nietaktem biologii, która nie dostosowała się jeszcze do postępowych wzorców. Przyjdzie czas - ustawi się ją do pionu. A na razie trwa walka ze świadomością społeczną...

Macierzyństwo to wspaniałe dokonanie kobiety, która daje światu nowego człowieka. Jest to w zasadzie kwintesencja człowieczeństwa i największy dar jaki ludzkiej cywilizacji może dać jedna osoba. Mężczyźni by zbliżyć się zasługami starają się nieustannie dwoić i troić w ambicjach wynajdowania wynalazków, rozwijania gospodarki, czy spalać w polityce. A wszystko na nic, bo nic nie może przebić doniosłości tego czym jest wydanie na świat nowego życia. Tym bardziej irytujące być musi rugowanie przez współczesne feministki szczególnej roli kobiety. One nie wyróżniają kobiet, lecz poniżają je twierdząc że są równe mężczyznom. Najchętniej wygoniłyby kobietę tuż po porodzie od razu do pracy zawodowej zmuszając do przekazania dziecka obcym ludziom w państwowym żłobku. I wszystko wiedzą lepiej. I nie dopuszczają do głosu żadnego innego przekonania. Kobiety powinny się zbuntować i powiedzieć: DOŚĆ i upomnieć się o prawa do przywilejów a nie równouprawnienia. Przywilejów kobiecości i macierzyństwa.

Być może trochę nie wypada przy święcie dalej truć w tym tonie, ale dorzucę kilka przykładów feministycznych manipulacji i szkodliwej dla kobiet działalności lewicowych intelektualistów.


Europejski Trybunał Sprawiedliwości zadecydował, że firmy ubezpieczeniowe nie mogą uzależniać wysokości składek komunikacyjnych OC od płci. Sam fakt, że takie ciało może ot tak sobie wpływać na ofertę prywatnych firm, to temat na odrębną dyskusję, ale w kontekście tego wpisu najważniejsze jest, że kobiety stracą na tym werdykcie i to nie mało. Do tej pory bowiem składki dla kobiet były niższe o ok 40% (!) od męskich. Dysproporcja była szczególnie duża w kategoriach wiekowych ok 20-30 lat. Przyczyna jest prosta - kobiety powodują mniej wypadków, bo są mniej agresywne za kierownicą i jeżdżą wolniej (i to mimo, a może właśnie dlatego, że statystycznie kobiety jeżdżą jednak gorzej od mężczyzn, być może mają tę świadomość i dlatego zdejmują nogę z gazu?) I chociaż przedstawiciele firm ubezpieczeniowych rwą włosy z głów i pukają się po czołach pokazując wieloletnie statystyki udowadniające tezę o mniejszym zagrożeniu na drodze ze strony kobiet, to ETS jest nieugięty. I cena OC dla kobiet pójdzie w górę, bo z powodu ryzyka cena ubezpieczenia dla mężczyzn zmaleć nie może. Brawo feministki, ciekawe czy jesteście dumne - to przecież pokłosie waszych ideologii.

I jeszcze dwa kwiatki z jednego z popularnych lewicowych portali internetowych.

"Czas machnąć ręką na walkę o prawo do legalnej aborcji i zająć się prawem do eutanazji. Bardziej chyba potrzebnej kobietom niż mężczyznom, bo to one żyją dłużej, to im bardziej grozi śmierć w samotności." - napisała popularna feministka K. Dunin. Napisać taki tekst na 8 marca o tym, że kobiety potrzebują eutanazji? Trzeba być nie tylko skrajnie cynicznym, ale także mocno nienawidzić kobiet. Można mi zarzucać, że wyrywam z kontekstu, ale wierzcie mi, tam naprawdę nie było czego wyrywać. Musiałem ten fragment przeczytać kilka razy zanim uwierzyłem że nie przywidziało mi się. Eutanazja to temat na odrębny wpis, ale dodam tylko, że powyższy cytat automatycznie skojarzył mi się z powieścią "Cylinder van Troffa" Janusza Zajdla, w której w księżycowej kolonii, ze względu na demografię wszyscy mieszkańcy muszą w pewnym wieku udać się na "dobrowolną emeryturę", która jest po prostu eutanazją. Czy taką przyszłość planują nam lewicowe intelektualistki?

Uwaga. Mężczyźni bywają jeszcze gorsi. O ile są feministami! W innym tekście pewien pan, o którym w stopce jest napisane, że jest autorem książki o feminizmie nawiązuje do niedawnej wypowiedzi posłanki Muchy z PO (której bynajmniej nie chcę bronić, bo za mądra to swoją drogą ona nie jest) stwierdzającej, że nie ma sensu refundować operacji biodra u 85-latki ponieważ i tak nie uda się jej zrehabilitować w 100%. Oto jak komentuje to pan feminista: "Joanna Mucha wie dobrze, kto „się nie wyrehabilituje” (jej uroczy barbaryzm językowy) w neoliberalizmie: ten, kto nie zapłaci!"  Jest to szczyt hipokryzji, bo prawda akurat jest taka, że to właśnie w obecnej państwowej, socjalistycznej służbie zdrowia skazuje się 85-latkę na bycie kaleką przez resztę życia (jakie długie by ono nie było to i tak nieetyczne). Lekarze powszechnie nie chcą leczyć starszych osób, bo jest to trudniejsze i psuje im statystyki. Jeśli starsza osoba nie ma wyjątkowo upartej i dbającej o nią rodziny (która da, a jakże inaczej, łapówkę) to nie ma szans być potraktowana jak człowiek a nie pół-trup. W nakazowo-rozdzielczym systemie państwowym nie możemy w żaden sposób zmusić lekarzy do zmiany podejścia, dla nich stary człowiek już się nażył i niech zrobi miejsce młodszemu oraz nie zabiera cennych państwowych środków na leczenie młodszych. A za to gdyby w tej dziedzinie panował wolny rynek... O to co innego. Starsza pani, która zapewne całe życie ciężko i uczciwie pracowała na swoje, dorobiłaby się wystarczającego majątku (lub ubezpieczenia) by zwyczajnie kupić od lekarza taką usługę I NIKOGO NIE PYTAĆ SIĘ O ZDANIE! To ona rządziłaby w tym układzie. A gdyby nie dorobiła się - ktoś zapyta? No to i tak nie byłaby w gorszej sytuacji niż teraz jak na to nie patrzeć... Ale może im właśnie o to chodzi byśmy byli uzależnieni i ubezwłasnowolnieni?