środa, 28 marca 2012

Kompromitacja lewych płuc prawicy

Powstała nowa partia: Solidarna Polska, ale jak wiele osób mówi lepszą nazwą byłaby Socjalistyczna Polska. Już podczas kongresu założycielskiego jej nowy prezes Zbigniew Ziobro nie pozostawił złudzeń. Ambitnego programu tej partii, zakładającego liczne podwyżki podatków, nie powstydziłaby się żadna partia jawnie socjalistyczna. Myślę, że Ziobro mógłby podać rękę chociażby p. Hollande - kandydatowi na prezydenta francuskich socjalistów, proponującemu niedawno stawkę podatku dochodowego w wysokości 75%. Ale czy naprawdę potrzebna jest Polsce kolejna partia narodowo-socjalistyczna? Jedna taka jest już przecież w sejmie. Jednak co dwie to nie jedna, jak mówi powiedzenie. Potwierdził to w pokrętny sposób sam Zbigniew Ziobro mówiąc, że jego partia ma stać się "drugim płucem prawicy". Wygląda co prawda na to, że to drugie płuco będzie de facto równie lewe jak to pierwsze - pisowskie, ale kto by tam kłopotał się prawdziwym znaczeniem słów...

Byłem już wczoraj pewien, że w jednym Ziobro ma rację: konkurencja dwóch lewych płuc może przynieść korzyści im obydwu. Za chwilę zacznie się przecież wyścig populistycznej, socjalnej propagandy, pustych obietnic i socjalistycznych mrzonek. Dzięki któremu... te dwie partie mogą wygrać kolejne wybory... O ile tylko w lewicowości przebiją SLD i Ruch Palikota...

No i bingo. Zaczęło się. Wielkie usta drugiego z lewych płuc przemówiły. Prezes Kaczyński najpierw napisał list wzywający "uciekinierów" do powrotu do PiS, co samo w sobie jeszcze nie było ciekawe. Na list (negatywnie) odpowiedziały jednak nie tylko komórki drugiego z lewych płuc ale także dawno uważane za martwe komórki partii PJN. No ale co też oni sobie myśleli tam, w tych swoich małych główkach? Że niby prezes to właśnie ich zaszczycił swoim listem? Trzeba ich było sprowadzić do pionu, co prezes osobiście zrobił na swoim blogu pisząc: "W związku z tym należy wyjaśnić pewne nieporozumienie – oświadczenie to nie było kierowane do ludzi PJN, którzy, pominąwszy już ich obecne znaczenie polityczne, dopuścili się przede wszystkim działań godzących nie tylko w Prawo i Sprawiedliwość, ale godzących w polską demokrację w ogóle." WTF!? Ale o co chodzi? "Chodzi oczywiście o walkę o pozbawienie partii politycznych środków finansowych" ...

I wszystko jasne. Moralność starszego z lewych płuc prawicy zakłada, że nie jest kompromitacją rabowanie podatników z ich ciężko wypracowanych pieniędzy na rzecz swojej partyjki, lecz jest nią domaganie się by partie same finansowały się ze środków swoich członków i sympatyków. Jakoś nie bardzo potrafię znaleźć odpowiednie słowa by to skomentować. Ręce mi dawno opadły, w taką bezczelność po prostu trudno uwierzyć. A jednak... Puentą mogą być tutaj dalsze słowa guru lewych płuc prawicy: "My tych osób, które traktujemy jako całkowicie skompromitowane, nie tylko z punktu widzenia partii, ale także z punktu widzenia polskiej demokracji i kryteriów moralnych, nie zamierzamy w żadnym wypadku zapraszać do swoich szeregów. Chciałbym uznać to za ostatecznie wyjaśnione." 
Żeby więc było ostatecznie wyjaśnione: z punktu widzenia moich kryteriów moralnych partie, które chcą się finansować środkami zabranymi pod przymusem podatnikom stają się całkowicie skompromitowane i nie chcę więcej nic o nich słyszeć...

poniedziałek, 12 marca 2012

Szwajcaria jest jakaś inna

Miło jest dowiedzieć się, że istnieje wciąż choć jeden głaz bodzący morze eurosocjalizmu. Tak, jest tam nadal na swoim miejscu i nie rozpłynął się w brukselskim bagnie. Jest nim oczywiście Szwajcaria. To kraj, który od lat imponuje zdrowym rozsądkiem i spokojem w przyjmowaniu obcych wzorców ufając zasadzie, że skoro coś dobrze działa, to po co to zmieniać. Tym razem ten sympatyczny kraj odrzucił zatrute jabłko w imponującym stylu. Otóż w referendum dotyczącym płatnego urlopu 67% (!!!) Szwajcarów zdecydowało o odrzuceniu jego wydłużenia z czterech do sześciu tygodni. Jest to rzecz kompletnie niebywała w ogłupionej głośną i agresywną  retoryką socjalną Europie. Co prawda związki zawodowe intensywnie namawiały Szwajcarów do głosowania na tak, to jednak eksperci przypomnieli, że nie ma nic za darmo i jeśli się krócej pracuje, to koniec końców zarabia się mniej, a głosujący... po prostu przyjęli to zdroworozsądkowe wyjaśnienie, zaufali mu i zagłosowali na nie. W niektórych kantonach przeciwko było 4/5 głosujących!

Rzecz która powinna być w zasadzie oczywista i mało interesująca musi być w dzisiejszych pokręconych czasach uznana za szokującą. I samo istnienie w tym kraju demokracji bezpośredniej nie jest żadnym wytłumaczeniem. Lata mącenia ludziom w głowach sprawiły, że w większości krajów Europy taki wynik byłby nie do pomyślenia. Jestem przekonany, że w pewnym kraju nad Wisłą takie referendum skończyłoby się wynikiem 95% za a głosującymi przeciwko byliby co najwyżej przedsiębiorcy. Samo to nie dość że wydaje się naturalnym odruchem "będę pracował krócej to będzie mi lepiej" to jeszcze jest nieustannie utrwalane i propagowane przez związkokrację, polityków i media. Trzeba chwili spokoju, zastanowienia, spokojnej kontemplacji i użycia rozumu zamiast emocji aby dojść do wniosku, że herbata jednak nie staje się słodka od mieszania, dodruk pieniędzy nie zwiększa bogactwa, czy że istnieje związek między biedą i bogactwem a długością pracy. Tym większe brawa należą się Szwajcarom. Za odwagę powiedzenia NIE, gdy wszyscy mówią tak.