poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Każdy może zostać bohaterem

Miały być pozytywne wzorce. I będą - po raz drugi, w dodatku tym razem na poważnie a nie komediowo. Niestety coś negatywnego też muszę napisać - i to po raz kolejny o mediach.

W piątkowe popołudnie odbył się w Warszawie mecz Legii z Górnikiem. Na wydarzenie to jak zwykle wybrała się grupa kibiców z Zabrza i okolic - część prywatnymi samochodami, a około 300 osób specjalnie wynajętym pociągiem. Niestety jadącym koleją nie było dane tego dnia bez problemów dotrzeć na trybuny. W okolicy Piotrkowa pociąg specjalny kibiców został bowiem zatrzymany. Jak się okazało był on jednym z pierwszych, który nadjechał tuż po katastrofie kolejowej w Babach (dla osób nieoglądających TV: 1 osoba zginęła, ponad 80 zostało rannych). Kibice gdy zorientowali się w sytuacji mieli do wyboru: wrócić do domów drugim pociągiem podstawionym przez PKP, próbować znaleźć inne środki transportu i dostać się do Warszawy na mecz, lub udać się z pomocą. Cała grupa bez wahania wybrała pomoc poszkodowanym. Należy im się za to tzw. szacun. Nawet jeśli nie pomogli za dużo, to liczy się sam fakt, że w obliczu próby nie poszli na łatwiznę i nie wybrali powrotu do domu lub bardzo ważnego dla nich meczu tylko ofiarnie pospieszyli z pomocą.

Było o bohaterach, to teraz o antybohaterach. Tak się składa, że czasem zdarza mi się jeździć na trasie, na której wykoleił się pociąg, więc w piątkowy wieczór, jak i kolejnego dnia, uważnie oglądałem relacje z katastrofy w najważniejszych stacjach TV. Dziennikarze zrobili z tego, i to akurat słusznie, temat dnia. Były wywiady z policjantami, lekarzami, ofiarami, strażakami, a nawet z okolicznymi mieszkańcami, którzy podobno ruszyli z pomocą poszkodowanym. Były animacje pokazujące katastrofę i rozmowy z ekspertami. Zabrakło chyba tylko wywiadu z maszynistą, co było utrudnione ze względu na fakt aresztowania go przez policję. I to wszystko było, ale jednego newsa ewidentnie zabrakło. O wsparciu przez kibiców nie powiedziono ani słowa. Wiadomo - kibice są teraz na czarnej liście władz i mówić o nich dobrze jest niebezpiecznie - można stracić dobrą posadę. O całej sprawie dowiedziałem się więc przypadkiem z internetu dopiero kilka dni później. W sieci było o tym napisane owszem na kilku stronach (w tym o dziwo na stronie TVP), ale jeśli chodzi o telewizje, to ani TVP, ani TVN ani Polsat nie wspomniały o tym wydarzeniu nawet słowem. Z dużych portali pisała z resztą o tym tylko WP. Oczywiście jeśli gdzieś na meczu padnie niecenzuralna przyśpiewka albo zostanie rozbite krzesełko, to natychmiast staje się to ważnym newsem dnia dla wszystkich stacji. Jak w PRLu - wiadomości mogą być tylko po linii Partii... No cóż, okazuje się po prostu, że w Polsce nie mamy problemu kiboli, ale przede wszystkim problem dziennikarzoli, którzy w swojej nierzetelności, obłudzie i serwilizmie wobec władz przekroczyli już dawno granice przyzwoitości i trwają w tym stanie od lat.

Z tego można wynieść ważny morał. W życiu jest tak, że bohaterem może zostać każdy, nawet przypadkiem jadąc na mecz. Do tego, by zostać mendą i zerem niektórzy wydają się mieć specjalne predyspozycje ale osiągnięcie tego stanu nie jest przypadkowe - sami pracują na niego latami i sami są winni tego, że się stoczyli.

1 komentarz: