poniedziałek, 12 marca 2012

Szwajcaria jest jakaś inna

Miło jest dowiedzieć się, że istnieje wciąż choć jeden głaz bodzący morze eurosocjalizmu. Tak, jest tam nadal na swoim miejscu i nie rozpłynął się w brukselskim bagnie. Jest nim oczywiście Szwajcaria. To kraj, który od lat imponuje zdrowym rozsądkiem i spokojem w przyjmowaniu obcych wzorców ufając zasadzie, że skoro coś dobrze działa, to po co to zmieniać. Tym razem ten sympatyczny kraj odrzucił zatrute jabłko w imponującym stylu. Otóż w referendum dotyczącym płatnego urlopu 67% (!!!) Szwajcarów zdecydowało o odrzuceniu jego wydłużenia z czterech do sześciu tygodni. Jest to rzecz kompletnie niebywała w ogłupionej głośną i agresywną  retoryką socjalną Europie. Co prawda związki zawodowe intensywnie namawiały Szwajcarów do głosowania na tak, to jednak eksperci przypomnieli, że nie ma nic za darmo i jeśli się krócej pracuje, to koniec końców zarabia się mniej, a głosujący... po prostu przyjęli to zdroworozsądkowe wyjaśnienie, zaufali mu i zagłosowali na nie. W niektórych kantonach przeciwko było 4/5 głosujących!

Rzecz która powinna być w zasadzie oczywista i mało interesująca musi być w dzisiejszych pokręconych czasach uznana za szokującą. I samo istnienie w tym kraju demokracji bezpośredniej nie jest żadnym wytłumaczeniem. Lata mącenia ludziom w głowach sprawiły, że w większości krajów Europy taki wynik byłby nie do pomyślenia. Jestem przekonany, że w pewnym kraju nad Wisłą takie referendum skończyłoby się wynikiem 95% za a głosującymi przeciwko byliby co najwyżej przedsiębiorcy. Samo to nie dość że wydaje się naturalnym odruchem "będę pracował krócej to będzie mi lepiej" to jeszcze jest nieustannie utrwalane i propagowane przez związkokrację, polityków i media. Trzeba chwili spokoju, zastanowienia, spokojnej kontemplacji i użycia rozumu zamiast emocji aby dojść do wniosku, że herbata jednak nie staje się słodka od mieszania, dodruk pieniędzy nie zwiększa bogactwa, czy że istnieje związek między biedą i bogactwem a długością pracy. Tym większe brawa należą się Szwajcarom. Za odwagę powiedzenia NIE, gdy wszyscy mówią tak.

4 komentarze:

  1. To co? Pomożesz nam wprowadzić demokrację bezpośrednią w Polsce?

    http://demokracjabezposrednia.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Od czasu do czasu widuję ogłoszenia o pracę do Szwajcarii w moim zawodzie, szkoda tylko że tam mówią głównie po francusku/niemiecku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale tak właściwie, to czego ode mnie oczekujecie? Bo jeśli deklaracji, że popieram demokrację bezpośrednią - to tak: popieram demokrację bezpośrednią. Z tym że nie uważam jej za cudowne lekarstwo uzdrawiające świat. Za dużo jest innych rzeczy, które wpływają na to jakie są państwa, lepsze czy gorsze. Jednocześnie nie mam dość czasu aby aktywniej angażować się w ideę, którą tylko luźno popieram. Jeśli ktoś przedstawi kompleksowy ustrój państwa, który przemówi do mnie, to może będzie co innego.

    Tymczasem na waszej stronie temat jest poruszony dość jednostronnie. Uczciwość nakazywałaby wskazać choćby jakąś jedną wadę d.b. a nie same zalety. Inaczej zawsze można podejrzewać stronnicześć. Ja na blogu mogę czasem pisać skrajnie, bo ten blog ma formę luźną felietonowo-satyryczną, ale gdy się planuje poważne przedstawienie tematu, jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ drugi anonimowy: Niestety. Niemiecki bądź francuski jest "must have" w Szwajcarii, co osobnikom, którym trudno jest przyswoić więcej niż jeden obcy język (takim jak ja) odcina ten kraj z kierunku zainteresowań szczególnie że to miejsce zajął już angielski :)

    OdpowiedzUsuń