piątek, 11 czerwca 2010

Mistrzostwa w kopaniu skórzanego worka

Dziś nareszcie temat nieco luźniejszy :-). W RPA zaczęły się właśnie mistrzostwa świata w piłce nożnej. Zajęcie to polegające na kopaniu skórzanego balona jest niespecjalnie odkrywcze, ale obserwowanie zaciekłych zmagań wybrańców swoich krajów to niezła zabawa. Może przy okazji będzie kilka efektownych meczów i trochę ładnych dla oka bramek? Osobiście życzyłbym sobie aby wszystkie drużyny zagrały tak jak Hiszpania w niedawnym sparingu z Polską. Czyli efektownie, do przodu i z gradem bramek. Jednak obawiam się, że to było jak to mówią "tak się gra jak przeciwnik pozwala" a na MŚ wielu frajerów nie pozwoli sobie na 6 do tyłu. Ale może chociaż po 3 bramki na mecz uda się pooglądać...

Niestety jak zwykle muszę trochę pozrzędzić i dodać jakieś "ale" :-) Rząd RPA powinien poważnie zastanowić się po co im taka impreza? W kraju w którym ogromna część ludzi żyje za dolara czy dwa dziennie i gdzie bezrobotny jest co czwarty mieszkaniec, budowa za wiele milionów dolarów (zrabowanych rzecz jasna tym biedakom w postaci podatków) super nowiutkich stadionów, które po mistrzostwach będą świecić pustkami jest nonsensem. Na turystach kraj nie zarobi, bo nie wybiera się ich zbyt wiele do kraju z przestępczością powalającą z nóg a gros wpływów z reklam zgarnie zapewne FIFA. Zamiast marnować takie sumy lepiej byłoby wydać je mądrzej lub po prostu zostawić w kieszeniach społeczeństwa. Niech mistrzostwa organizują bogate kraje, które mają już gotowe stadiony i hotele. No ale przecież FIFA jak przystało na dużą międzynarodową organizację musi popisać się posiadaniem własnej polityki "pro". Trudno jednak nie zauważyć, że na takiej promocji to państwo akurat ma małe szanse zarobić... A teraz puenta tego akapitu: czy z EURO 2012 nie będzie w pewnym sensie podobnie? A jeśli już ma się ono odbyć, to mój skromny postulat jest następujący: nie budujmy wielkich stadionów w szczerym polu. Przeróbmy te które są już gotowe: w Chorzowie i w Krakowie. Będzie taniej a może po mistrzostwach przydadzą się do czegoś...

Nasunęło mi się jeszcze kilka myśli. Dlaczego mistrzostwa świata wydają się ekscytujące nawet jeśli nie musimy drżeć o wynik naszych kopaczy? A dlaczego niespecjalnie interesowałem się np. ligą mistrzów czy innymi tego typu rozgrywkami ledwo oglądając kawałek finału? Rzecz w tym, że zespoły na mistrzostwach mają jakąś tożsamość. Jedni są stąd, inni stamtąd. Jednym przypisujemy gorący charakter, innym wyrachowanie. Z tymi kojarzy nam się coś z historii a z tamtymi coś innego. Nawet jak nie gra Polska, to łatwo o sympatie i antypatie, a w najgorszym razie o oglądanie z zaciekawieniem. A liga mistrzów? No cóż. Z nią jest tak jak nie przymierzając z NBA. Przestałem je kiedyś oglądać, bo co mnie obchodzi czy wygra tych pięciu murzynów, czy tamtych pięciu murzynów. I odpowiadam od razu że nie chodzi o kolor skóry, tylko brak tożsamości zespołów. Wszystkie to podobny miks podobnych graczy. Żaden nie wyróżnia się na tyle żeby mógł mnie zainteresować. W lidze mistrzów podobnie - nie dość, że od kilku lat przewijają się te same zespoły i te same twarze, to w dodatku są to przypadkowe mieszanki kopaczy w dodatku jak na karuzeli zmieniające się co sezon. Nie można już powiedzieć, że Real Madryt to typowa piłka hiszpańska, a Inter włoska. Włochów i Hiszpanów są tam bowiem znikome ilości!

Niestety chyba jestem wyjątkiem :-) Większość kibiców musi jednak interesować się tą dziwną mieszanką pseudogwiazdek, bo inaczej UEFA nie mając w tym biznesu szybko by to rozmontowała. Oficjalnie działacze twierdzą, że wszystkiemu winna Unia Europejska (to akurat nie zaskoczenie) która zabrania zabraniać występowania zbyt dużej ilości obcokrajowców (jak to dawniej było: 3 strainieri i basta!) Jednak nietrudno zauważyć (a może trudno, więc jeśli czyta mnie jakiś działacz UEFA to niechaj zapamięta), że Unia mówi o tym "że nie wolno zabraniać klubom ZATRUDNIAĆ kogo się chce" a nie o tym, że "nie wolno ograniczać ilości obcokrajowców WYSTĘPUJĄCYCH JEDNOCZEŚNIE NA BOISKU". Niech AC Milan czy Bayern Monachium zatrudni i 20 obcokrajowców, a potem 17 grzecznie usiądzie na ławce lub na trybunach. Jedno z drugim ma słaby związek. Jednak UEFA w tej kwestii skapitulowała tak grzecznie i tak szybko (a przecież jednocześnie ostro broniła niezależności polskiego PZPN przed rządem i sądami), to widać na milę, iż ma w tym biznes. Ludzie więc albo lubią taki cyrk, albo UEFA zarabia tak dużo na sprzedaży praw do transmisji do egzotycznych krajów, w których nikt nie oglądałby tego cyrku gdyby np. nie grał w nim jakiś tubylec?

Oczywiście nie jestem za tym, żeby koniecznie zabraniać. Napisałem powyższy akapit z rozrzewnieniem wspominając dawne czasy, gdy wiadomo było, że Ajax Amsterdam to drużyna holenderska, a Liverpool angielska i stylami identyfikowalnymi z tymi krajami kluby te będą grać. Jestem za swobodą i wolnością, ale UEFA też ma wolność do ograniczania zasad meczowych, tylko z nich nie korzysta. A teraz nawet zespoły narodowe zaczynają zmieniać styl na coraz bardziej podobny do siebie. Co wynika z tego że piłkarze tam występujący w większości pochodzą z kilkudziesięciu tych samych klubów Europy co roku spotykających się w lidze mistrzów.

Pisałem o wolności i jednocześnie o zakazie występowania wielu obcokrajowców na boisku. Ale i bez tego jednak nieco nieładnego zakazu można by zwiększyć ciekawość rozgrywek europejskiej piłki klubowej. Wystarczy nie promować wielkich klubów kosztem małych i każdemu dać taką samą szansę. Z niektórych krajów grają obecnie po 4 zespoły, które w dodatku nie muszą przechodzić przez wszystkie szczeble eliminacji podczas gdy inne kraje nie dość, że mają 1 reprezentanta to jeszcze szereg eliminacji zanim dostąpią "zaszczytu" grania z "lepszym". A o ile się orientuję najsłabsze kraje mają w ogóle nie mieć reprezentanta w tych rozgrywkach zadowalając się gorszym pucharem UEFA. Więc jak to? Liga mistrzów w której grają czwarte zespoły z niektórych lig, a z innych nie ma nikogo? Skoro sprawdzamy kto jest najlepszy w Europie, to niech ci potencjalnie lepsi wygrają z potencjalnie słabszymi i udowodnią swoją wyższość na boisku a nie w rankingu. Te rankingi to swoją drogą także niezła głupota. Pozycja w nich determinuje często to, czy klub zagra w lidze mistrzów, czy nie (poprzez skazanie kogoś na eliminacje lub nie), a najwięcej punktów do niego zdobyć można... grając w lidze mistrzów. To niezła paranoja i zaklęte koło tak pomyślane aby nikogo nowego do niego nie wpuścić. To niestety trochę tak jak ze współczesną gospodarką. Niby mamy w większości kapitalizm i wolny rynek na którym wszystkie podmioty są równe, ale... duże koncerny dostają zwolnienia podatkowe, koncesje, wygrywają przetargi, a jak trzeba to dostają bezpośrednie wsparcie "bo są za duzi żeby upaść", podczas gdy małe firmy są systematycznie niszczone coraz wyższymi podatkami i kosztami pracy oraz dobijane kontrolami i wszechwładzą urzędników. A zwykły człowiek na to popatrzy i powie "i to wszystko znów przez ten wilczy kapitalizm i wstrętny wolny rynek", którego de facto przecież prawie nie ma...

Wyszedł mi strasznie długi post, a przecież chciałem jeszcze napisać o spalonych i TYCH GŁUPICH, DEBILNYCH I IRYTUJĄCYCH TRĄBKACH. Będzie więc drugi post o kopanej... :-)

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz