czwartek, 21 kwietnia 2011

Biurwokracja

Jeśli ktoś twierdzi, że w Polsce nie rządzi biurwokracja, to znaczy że nie próbował budować domu. Ja właśnie próbuję i dowiaduję się takich rzeczy, że włosy stają na głowie, a noże otwierają się w kieszeniach. Weźmy takie na przykład pozwolenie na budowę, nie wróć, wcześniej trzeba zdobyć tzw. "warunki zabudowy" (chyba, że miasto/gmina ma plan zagospodarowania przestrzennego, moje nie ma). I to wydawało się powinna być prosta decyzja... Jednak własność nieruchomości jest w Polsce pustym słowem, de facto należą one do rządu skoro urzędnicy mogą nimi rozporządzać jak chcą. Z tego powodu nic co dotyczy budowy nie jest proste. To znaczy prosta jest sama budowa, która przy dzisiejszych technologiach trwa krócej niż biurokracja z nią związana! (Nie przesadzam ani na trochę, firma budowlana ma w umowie harmonogram na trzy miesiące, a formalności, które wciąż są w lesie trwają już dwa miesiące i potrwają co najmniej drugie tyle)...

W niektórych gminach obowiązuje ochrona krajobrazowa albo inne ograniczenia i urzędnicy wtrącają się np. do tego ile stopni ma mieć nachylenie dachu albo jaki ma on mieć kolor. W mojej okolicy tak na szczęście nie jest. Ale co z tego... Do wniosku należy dołączyć np. warunki techniczne oraz zapewnienie dostaw mediów (a po co taka informacja urzędnikowi? Dla mojego dobra? A nie wpadł jeden z drugim ynteligent na pomysł, że o swoje dobro zadbam sobie sam?), co ciekawe jeśli zgłosimy że któregoś z nich (np. gazu) nie potrzebujemy to nie musimy tego robić, jeśli stwierdzimy że potrzebujemy, to urzędnik zażąda zapewnienia dostaw oraz określenia warunków przyłączenia (czyż to nie idiotyczne?). Mapkę geodezyjną, którą należy dołączyć do wniosku należy najpierw za opłatą pobrać z innego działu tego samego Urzędu Miasta (a co to biurwa nie może pójść sama piętro niżej?). To jednak "małe piwo". Po kilku tygodniach oczekiwania i telefonie interwencyjnym do urzędu, okazało się, że urząd wysłał zapytania do całego szeregu instytucji takich jak np. lokalna kopalnia (w celu sprawdzenia, dla mojego dobra ma się rozumieć, czy przez szkody górnicze nie popęka mi ściana), czy Sanepid (tu moja wyobraźnia okazała się za mała, nie mam kompletnie pojęcia po co). A te urzędy nie mają ograniczeń czasowych w wydawaniu swoich decyzji...

Tak więc zanim jeszcze spróbujemy złożyć wniosek o pozwolenie na budowę (który ustawowo może być rozpatrywany przez 65 dni plus 14 na uprawomocnienie), już tracimy około dwóch miesięcy na jakieś idiotyczne "warunki zabudowy", które po wydaniu muszą przez 14 dni "uprawomacniać się". Pasożyt, menda, nierób i bezrobotny pobierający całkiem niezłą pensję z moich podatków czyli biurwa blokuje mi na kilka miesięcy budowę łaskawie zezwalając mi na zbudowanie na mojej działce, za moje pieniądze domu, w którym ja będę mieszkać! Ktoś ma nadal wątpliwości, że socjalizm wcale się nie skończył?

Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, to sędziowie Trybunału Konstytucyjnego przychodzą z pomocą. W tym samym dniu, w którym dowiedziałem się, że urzędnicy "czekają jeszcze na uzgodnienia z Sanepidu" przeczytałem w internecie, że Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodną z konstytucją ustawę likwidującą pozwolenie na budowę. To jest naprawdę zgroza! Gdy tylko (p)osłom w sejmie uda się uchwalić jakąś normalną ustawę (albo przez czysty przypadek, albo lobbystom z powodu kryzysu zabrakło pieniędzy na łapówki) to uruchamia się dodatkowy zawór bezpieczeństwa socjalistycznego państwa w postaci gerontokratów z TK! Uzasadnienie jest wyborne. Nowe prawo według dziadów z TK "łamie zasady sprawiedliwości społecznej", "utrudnia możliwość sprzeciwu innych stron, np. sąsiadów inwestora poprzez brak prewencyjnego zapobiegania" i "ogranicza prawa obywatelskie". Do ***, a  pozwolenie na budowę nie ogranicza mojego prawa zbudowania domu na własnej działce?! A jeśli zbuduję stupiętrowy dom i zasłonię sąsiadowi słońce i widoki, to od czego są sądy, niech sąd nakaże mi wtedy zapłatę odszkodowania za zmniejszenie wartości jego nieruchomości albo nawet rozbiórkę domu na mój koszt - tak to powinno działać w normalnym kraju! A co do prewencji, to kraj ten zaczyna przypominać pomału filmy science-fiction, jak np. "Raport mniejszości", w którym policja przewidując kto popełni przestępstwo aresztuje go zawczasu. Jeszcze lepiej przedstawia to na swoim blogu Jacek Sierpiński postulując ironicznie aby rząd wprowadził specjalne pozwolenia na pisanie książek czy wydawanie filmów, które zawczasu analizowane byłby przez specjalne ciała urzędnicze (ale to już Jacku było w PRL i miejmy nadzieję nie wróci)...

W sumie to jednak może i dobrze, że dziadki z TK przypomniały nam o tym, że obowiązuje w tym kraju idiotyczna socjalistyczna konstytucja z takimi kuriozalnymi wpisami jak "sprawiedliwość społeczna", o której wiadomo że jeśli ma być sprawiedliwość to nie potrzebuje już etykiet i tym różni się ona od normalnej sprawiedliwości jak krzesło od krzesła elektrycznego. Na koniec ciekawa uwaga. Wniosek o zbadanie ustawy przez TK napisał Lech Kaczyński, a ponieważ nie zdążył go złożyć do TK, to zrobił to Bronisław Komorowski. W sprawach ograniczania wolności jednostki niewiele różni tych dwóch panów. Dwóch socjalistów siebie wartych! Podobnie jak ten cały POPIS, który nie jest niczym więcej jak tylko mutacją PZPR (wraz z przybudówkami w postaci PSL, SLD). Pamiętajcie o tym Państwo przed wyborami. Polecam także: http://www.niedlapsakielbasa.pl/

PS. Jestem dopiero na początku walki z biurokracją budowlaną. Dlatego jestem pewien, że kolejne wpisy na ten temat znów pojawią się za jakiś czas. Już się obawiam przyłączy mediów (znów Sanepid *#*#@!) i odbioru budowy...

PS2. Jeśli jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności tego bloga czyta komu... wróć... idio... wróć... sędzia Trybunału Konstytucyjnego, to następnym razem proszę o zbadanie czy aby moich praw konstytucyjnych nie łamie fakt iż moja budowa nie będzie zaopiniowana przez Instytut Atomistyki, Głównego Lekarza Weterynarii Kraju, radiestetę oraz specjalistę od feng-shui. Warto byłoby też chyba zbadać czakram ziemi oraz zapytać o pozwolenie Greenpeace, księdza proboszcza i Stowarzyszenie Hodowców Gołębi. A nuż ktoś z nich dla mojego dobra sprzeciwi się budowie...

4 komentarze:

  1. W mojej gminie na warunki czekałem ponad 11 miesięcy. Krew człowieka zalewa.

    OdpowiedzUsuń
  2. w jakim kraju zyjemy dowiadujemy sie dopiero wtedy jak prowadzimy wlasna firme albo budujemy dom . niestety wiekszosc ludzi zyje poza tymi wyzwaniami i jest nieswiadoma jaki syf jest w tym kraju.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, u mnie chwilowo stoi remont bloku, bo panu biurwie-estecie od HGW nie spodobał się wybrany przez wspólnotę kolor, gdyż "nie umożliwia podniesienia standardu estetycznego budynku" (budynek w tym momencie jest szary i brudny, ale widać według pana estety po pomalowaniu wyglądałby gorzej). Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że wspólnota z ostrożności wybrała te same kolory, które w tej chwili "straszą" na świeżo wyremontowanych blokach obok...

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, to jest ten bół. Kto to widział... Człowiek chce zamieszkać na swoim, a tu jeszcze przed nim takie wyboje, cała droga zasiana kłodami. Dziwić się, że młodzi ludzie wyjeżdzają.. Jakaś absurdalna masakra budowlana. Dlaczego tak zwyczajna budowa domów Wrocław musi być aż tak skomp0likowana? No kto to widział takie rzeczy :/

    OdpowiedzUsuń