czwartek, 12 września 2013

Obiekty muzealne cz.2 - Tramwaje

W naszym kraju jest wielu fanów zabytków motoryzacji... Dlatego muszę zacząć od sprostowania, że oczywiście nie mam nic przeciwko komunikacji masowej ani tramwajom. W miejscach, w których są one naprawdę przydatne, mogą funkcjonować na równi z innymi środkami transportu: samochodami, dorożkami, rowerami, kolejkami linowymi, czy sterowcami, są ok. Nie widzę problemu żeby prywatne firmy rozwijały dowolne środki komunikacji masowej, oczywiście po opłaceniu wszystkich kosztów wynajmu nieruchomości, które zajmują, zapłacie za energię i pensje pracowników oraz wszystkich innych opłat związanych z ich działalnością. Nie obchodzi mnie jaki rodzaj transportu wygra i okaże się najbardziej wydajny, to nie moja branża i choćby były to wielkie lotnie ciągnięte przez stado ptaków, istotne jest że nie żerują one na społeczeństwie a służą mu. Tak się jednak jakoś dziwnie składa, że większość transportu masowego jest w tym kraju państwowa i dowodzona przez urzędników. A ci oczywiście nigdy i nigdzie nie liczyli się z kosztami, byle dało się retorycznie uzasadnić, że to co robią jest ideologicznie poprawne. Poniższy przykład z życia wzięty pokazuje to niemal książkowo.

Tramwaj to dobra rzecz jeżeli przewozi tak duże masy ludzi, że zajęcie całego pasa nie powoduje spadku wydajności komunikacyjnej ulicy. W moim mieście jest jednak kilka linii budowanych za głębokiego PRLu z powodów czysto ideologicznych. Jedna z nich prowadzi do przeciętnie przędącej kopalni. Nie dość, że tramwaje jeżdżą na tej linii rzadko i są pustawe, nie dość, że tabor ma kilkadziesiąt lat i nadaje się do muzeum, nie dość, że obecnie większość górników jeździ do pracy samochodami, to jeszcze torowisko było w fatalnym stanie i pomimo że stanowiło pas samochodowy, to w praktyce nie nadawało się do jazdy. Przyszedł więc w końcu czas na remont ulicy (a pewnie i pieniądze z unii, czytaj połowa pieniędzy, na drugą zadłużone i tak już po uszy miasto pewnie zadłuży się bardziej). Można by pomyśleć - super, w końcu ten relikt socjalizmu zostanie zlikwidowany a ulica, która po rozwoju kilka lat temu drogi ekspresowej i autostrady stała się jedną z ważniejszych arterii komunikacyjnych miasta, odżyje i nareszcie będzie miała po dwa drożne pasy ruchu... No niestety, nie w wizji urzędników. Zamiast kilkumiesięcznego, ograniczonego w czasie i kosztach remontu polegającego na usunięciu zabytków techniki, naprawie nawierzchni i ewentualnie puszczeniu tamtędy autobusów, główna ulica miasta ma być zamknięta przez rok, a tory mają zostać wymienione na nowe. Zapewne rok to nieuzasadniony optymizm i faktycznie potrwa to dwa lata. Lata ogromnych korków, strat czasu i paliwa tysięcy kierowców po to by za ogromne pieniądze, których miasto nie ma, wyremontować niepotrzebny relikt przeszłości. Tak gospodarzą urzędnicy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz