wtorek, 11 maja 2010

Albo rybka, albo pipka!

"Albo rybka, albo pipka, jak powiedział Hamlet!"

Stanisław Anioł gospodarz domu Alternatywy 4

Z niesmakiem obserwuję przepychanki wśród spółek dawnej PKP. Obcięto właśnie sporo ważnych kursów międzyregionalnych, które jeździły od naprawdę wielu lat. Teraz pasażerowie mają do wyboru często tylko pociągi Intercity, które są trochę szybsze, dużo droższe, tak samo się spóźniają i nie jeżdżą na wielu ze zlikwidowanych tras. Oczywiście jeśli kogoś nie odstrasza perspektywa zapłacenia 100zł za bilet drugiej klasy na trasie Warszawa-Katowice. Szybka kalkulacja podpowiada mi, że "rozbijając się" samochodem zapłacę już niewiele więcej. Z tym, że oops - nowy news: już wkrótce część połączeń Intercity również znika...

Ciemny lud zawyje pewnie teraz dramatycznym głosem i obwini o wszystko wrednych kapitalistów i prywatyzację. "Za komuny panie, to pociągi jeździły jak trza." I ciemny lud będzie tu miał rację. I jednocześnie nie będzie jej miał. Nie będzie, bo branie dziwacznego kulawego potworka za wolny rynek, to spore nieporozumienie. Trzeba by się zapytać tego urzędnika w (nie)rządzie, który kombinował z prywatyzacją kolei dlaczego zamiast sprywatyzować ją porządnie spłodził takie paskudztwo.  Przewoźnik zwany Interregio, czy jak mu tam, ma podobno 200 milionów długów. Jak to możliwe, że kolej, która podobno jest bardziej ekonomicznym środkiem transportu od samochodów jest w państwie nad Wisłą niedochodowa? To znaczy, wszędzie na świecie mówią, że kolej jest ekonomiczna, lecz w Polsce jak dawniej: wagony brudne, spóźnienia notoryczne, ceny wysokie, a kolej niedochodowa. Czy może bilety są za tanie? A gdzie tam - przejażdżka samochodem kosztuje niewiele więcej. A może spółka zarządzająca torami jako monopolista życzy sobie za duże stawki? Ciepło, ciepło. Taki monopolista może sobie wszak zażyczyć i 100 miliardów, a czemu by nie? A może zatrudniony u przewoźnika ze względu na koneksje polityczne nieudolny zarząd nie potrafi dobrze gospodarować majątkiem i nie obcina nierentownych połączeń otwierając ich więcej na dochodowych trasach? Gorąco! Państwowy zarządca majątku nigdy nie zarządzi nim dobrze. Interregio należy obecnie do samorządów. A te nie są jak widać zbyt dobrym gospodarzem.

Temu urzędnikowi, o którym napisałem wyżej trzeba by powiedzieć "kończ waść, wstydu oszczędź" i... albo wprowadź naprawdę wolny rynek, na którym na wspomnianej trasie Katowice-Warszawa będą trzy linie torów i po 3-4 przewoźników na każdej oraz wolna konkurencja między nimi, albo wróćmy do jednolitego państwowego PKP. Jak ma być państwowo, monopolistycznie i bez konkurencji, to lepiej niech już będzie tylko jeden twór - łatwiej go będzie opanować.

Jak się patrzy na ten bajzel na kolei to się przypomina służba zdrowia. Tam podobnie - popełniono serię błędów z których największy to klasyka III RP: grzech stania w rozkroku. Ni to socjalizm, ni to kapitalizm. Tyle, że cuda w PKP spowodują co najwyżej że ktoś się spóźni, burdel w służbie zdrowia ma dla wielu osób dużo poważniejsze skutki...

2 komentarze:

  1. Zabrakło jednak jednej informacji. Za komuny jak i teraz(!) PKP jest najtańsze dlatego, że oprócz biletów dostają oni dotacje z naszych podatków. PKP jest największym beneficjentem (najbardziej dotowane) spośród wszystkich państwowych firm w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się. Tym śmieszniej, że mimo to ma długi.
    Kolej jest nadal fatalnie zarządzana, ma przerost nie tylko zatrudnienia ale i majątku (który niszczeje albo jego eksploatacja i serwis kosztują) itp. itd.
    Gdzieś czytałem, że PKP jest największym właścicielem ziemskim w Polsce (nie licząc ziemi państwowej = niczyjej) i jest to ponad 1tys. km. kw. czyli około 0.3% całej powierzchni kraju (niby mało, ale to jedna(!) firma tyle ma). Więcej niż niejedno państwo.
    Jak się jedzie pociągiem to nieraz widać, te kilometry dziwnych bocznic porośniętych krzakami, te walące się rudery itp. itd.
    Jednym słowem bajzel jakich mało. Tak właśnie państwo zarządza majątkiem, to modelowy przykład.

    OdpowiedzUsuń