środa, 6 października 2010

Jak zrobić rewolucję?

Oczywiście chodzi o rewolucję wolnorynkową. Sposób jest banalny, a przyszedł mi do głowy gdy słyszałem jak po raz kolejny moja lepsza połówka robiąc przelewy podatków i składek denerwuje się, że "bardzo ją boli widząc ile pieniędzy oddajemy co miesiąc państwu". Kobiety instynktownie rozumieją takie rzeczy, bo bez dokładnego liczenia od razu wyobrażają sobie ile za te pieniądze mogłyby kupić. Muszą jednak zrobić ten przelew...

Dlatego sposób na wywołanie rewolucji jest bardzo prosty i wymaga dwóch niewielkich ustaw, o wcale nie wywrotowej treści:
  • Wypłata pensji wszystkim pracownikom zatrudnionym na umowę o pracę powinna być wykonywana wraz ze wszystkimi podatkami i składkami (łącznie z tzw. częścią składek płaconych przez pracodawcę, co jest de facto fikcją mającą na celu zaniżenie kwot płac brutto), którzy co miesiąc sami musieliby wykonać przelew należnych danin na konto Urzędu Skarbowego i ZUS.
  • Obowiązkowa prezentacja wszystkich cen w sklepach w podwójnej formie: z podatkami i bez, a więc po odjęciu VATu i akcyzy.
W pierwszym miesiącu po tych drobnych korektach prawa po kraju przeszłaby fala cichego i zduszonego zdziwienia - takie zaskoczone "ooooo". W drugim miesiącu po Polsce przeszedłby już wcale nie zduszony pomruk "ja p... murwa kać...". W trzecim na ulicach zapłonęły by opony a rozszalały tłum zburzył i spalił budynek sejmu, rządu, ministerstwa finansów, ZUSu i może jeszcze parę lokalnych Urzędów Skarbowych...

No to co? Może jakiś obywatelski projekcik? :-D Ile to trzeba było tych podpisów...

5 komentarzy:

  1. Zapomniałeś o jednym. Mówią nam, że podatki idą na wszelkiej maści niezbędne do funkcjonowania społeczeństwa cele. W związku z tym to ja proszę po każdym roku o... rachunek, x MOICH pieniędzy poszło na straż pożarną, y na socjal, z na aparat urzędniczy, coś tam na obsługę długu, itd.
    Problem w tym, że psychologowie jakiś czas temu odkryli, że ludzi są bardziej wkurzeni wieloma małymi kosztami, niż jednym dużym nawet jeśli w sumie wychodzi na to samo. Obawiam się, że urzędasy i politycy doskonale o tym wiedzą, więc skrzętne ukrywanie nakładanych na poddanych ciężarów jest celowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam plan wykupić baner w Lublinie z rozpiską pensji 4200 netto ... muszę się tylko zakręcić żeby taniej coś wyłapać.
    pozdrawiam
    Jimmy

    OdpowiedzUsuń
  3. @Anonimowy: taki rachunek to teoretycznie powinien być budżet kraju. Z niego można się dowiedzieć np. że na obsługę zadłużenia wydamy ok 1000zł na głowę mieszkańca. A więc 3 osobowa rodzina została w tym roku pozbawiona np. wakacji z tego powodu :-)

    @Jimmy: Ale nie zapomnij o VAT, akcyzie i różnych parapodatkach jak abonament RTV.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pracodawca, businessman, to jest ktoś, kto żyje ponieważ w jakiś sposób przechytrzył zarówno żarłoczne, grabieżcze państwo, jak i lenistwo i głupotę pracowników, osiągając w całym procesie całkiem spory zysk. Dobrze jest o tym pamiętać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To dobrze, że ktoś taki wogóle istnieje, komu się udaje przechytrzyć to grabieżcze państwo :) Wolałbym żeby dało się prowadzić w Polsce biznesy przechytrzając jedynie konkurencję a nie pracowników czy państwo. Wysokie podatki nie ułatwiają tego.

    OdpowiedzUsuń