sobota, 7 sierpnia 2010

Oszczędności cz.1 - Likwidacja KRRiT

Premier nie wie skąd wziąć brakujące w budżecie kilka miliardów polskich nowych złotych. Spróbujmy mu podpowiedzieć... Jest kilka urzędów, których istnienie jest niespecjalnie potrzebne. Ich likwidacja dałaby nie tylko bezpośrednie coroczne zmniejszenie kosztów państwa o ich budżety, ale dodatkowo jednorazowe wpływy z prywatyzacji majątków oraz trudne do oszacowania pozytywne impulsy gospodarcze dzięki zmniejszeniu patologii jakie powoduje działalność tych urzędów. Nawet jeśli każdy z nich wydaje niewielkie jak na państwową skalę pieniądze, to całościowo daje to dość spore sumy. Jako pierwsza pod nóż idzie Krajowa Rada Pasożytów i Bumelantów, przepraszam - Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

Budżet KRRiT na rok 2010 zgodnie z źródłem to 12.7mln zł. na wynagrodzenia oraz 7mln zł. na inne cele. Dochody wynikające z opłat za koncesje 4.1mln zł. Nie biorę ich jednak pod uwagę traktując jako wpływ podatkowy. Trudno uznać inaczej, a poza tym poborem tych kwot mogłaby się zajmować w zasadzie jedna osoba w Ministerstwie Skarbu. Niechby nawet kilka osób, nijak to się jednak ma, do zatrudnienia w KRRiT, które w 2010r. wyniesie: 154 etaty. Razem wydatki Rady to roczne uszczuplenie budżetu na kwotę 19.7mln zł.
Majątek KRRiT wynosi obecnie 8.567mln zł. i składają się na niego głównie środki trwałe. Przypuszczalnie w wyniku sprzedaży nie udałoby się uzyskać 100% tej kwoty, ale z pewnością kilka mln zł. mogłoby trafić do budżetu (np. na wypłaty dla emerytów ze starego systemu).

Czy można więc zlikwidować KRRiT? Kwota jaką obciąża ona budżet nie wydaje się duża. Jednak jak mówi przysłowie: ziarnko do ziarnka a zbierze się miarka. Równie istotny jest patologiczny wpływ tej instytucji na rynek mediów (regulacja tego rynku). Jeśli jest niepotrzebna i można się bez niej obejść, to należy ją czym prędzej zlikwidować. Prześledźmy więc ustawowe cele KRRiT i przeanalizujmy jej potrzebność.
  • Najpoważniejszy bo konstytucyjny: "(art 213 ust. 1 Konstytucji RP ): stanie na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji;" Trudno sobie wyobrazić co ma robić państwowe ciało w celu stania na straży wolności słowa. Dowolne ciało wtrącające się w wolny rynek prędzej będzie ją ograniczać niż wspierać. Takie ciało może nadawać nakazy, wydawać zakazy i ograniczać nadawców. Można sobie co prawda wyobrazić je walczące z monopolem, ale na konkurencyjnym rynku, a szczególnie w dobie popularności internetu i telewizji kablowych (zmniejszenie wpływu naturalnego monopolu jakim są częstotliwości radiowe, o czym będzie jeszcze za chwile) monopole nie są dużym problemem. Jeśli chodzi zaś o interes publiczny, to może zostawmy po prostu ludziom samym dbanie o SWÓJ interes. Interes publiczny różni się bowiem od prywatnego tym, czym dom prywatny od publicznego...
  • "projektowanie w porozumieniu z Prezesem Rady Ministrów kierunku polityki państwowej w dziedzinie radiofonii i telewizji;" - Można by zadać pytanie: dlaczego nie ma specjalnego ciała projektującego kierunek polityki państwowej w dziedzinie produkcji i handlu kapustą? Media to rynek jak każdy inny i politycy NIE POWINNI W NIM MIESZAĆ. Każdy Polak niech wybierze taką telewizję i takie radio jakie podpowie mu jego prywatny interes i nic Prezesowi Rady Ministrów do tego! Czytając takie teksty od razu zaczynam czuć, że tak naprawdę chodzi o propagandę i edukowanie ciemnego ludu: co i dlaczego rząd robi dla jego dobra.
  • "określanie warunków działalności nadawców programów radiowych i telewizyjnych;" Znów absurd. Dlaczego ktoś miałby określać warunki działalności prywatnych firm? Firmy te powinny walczyć o przychylność konsumenta wszelkimi metodami, które nie krzywdzą obywateli. A jeśli to im się przydarzy i naruszą czyjeś dobra? - od tego są sądy. Określanie warunków działania prywatnych przedsiębiorców to typowy dla późnego socjalizmu sposób działania rządów. Nie zlikwidujemy prywaciarzy, bo gołym okiem widać, że pracują lepiej niż państwowe firmy, ale tak ich wytresujemy, żeby tańczyli jak im zagramy. Efektem jest powstanie quasi-wolnego rynku pełnego patologii i pozbawionego prawdziwie wolnej konkurencji.
  • "rozpatrywanie wniosków i podejmowanie rozstrzygnięć w sprawach przyznawania koncesji na rozpowszechnianie programów radiowych i telewizyjnych;" Tu sprawa się trochę komplikuje. Dotyczy bowiem częstotliwości radiowych, których ilość jest skończona, ale może walczyć o nie potencjalnie nieskończona liczba nadawców. Koncesjami powinien zarządzać ich właściciel. Skoro uznajemy, że jest nim państwo, to właściwym wydaje się być Ministerstwo Skarbu, które powinno rozdawać je na drodze licytacji (na zasadzie kto da więcej i powinna być to JEDYNA zasada ich przydzielania). Tutaj dopuszczam istnienie kilku etatów w Ministerstwie Skarbu finansowanych przychodami z tychże licytacji. Tym niemniej można sobie także wyobrazić, że częstotliwości zagarnia ten, kto pierwszy wyemituje w nich swoje programy. Byłaby to sytuacja podobna do zasiedlania ziemi niczyjej na nowo odkrytym kontynencie albo do sytuacji na rynku domen internetowych. A naturalny niedobór częstotliwości z pewnością byłby doskonałym motorem postępu powodując zmianę technologii przez wielu nadawców, np. na telewizję kablową, czy internetową gdzie problem naturalnego monopolu nie występuje.
  • "sprawowanie kontroli nad działalnością nadawców w zakresie określonym ustawą;" Podobnie jak w punkcie dotyczącym warunków ich działania. Tutaj dobitniej: konsument jest jedyną siłą, która powinna mieć wpływ na nadawcę. To ich potrzeby powinny zaspakajać telewizje. Czy naprawdę sądzimy, że rada kilku mędrców wie lepiej co powinno być emitowane w radio czy telewizji od osób, które faktycznie z tych usług korzystają?
  • "organizowanie badań treści i odbioru programów radiowych i telewizyjnych;" Kompletnie nie wiem po co? Chyba po to aby zaprzyjaźnione firmy badawcze mogły zgarnąć trochę "niczyich" pieniążków z budżetu.
  • "określanie wysokości opłat za udzielanie koncesji oraz wpis do rejestru;" - Czy tym naprawdę ktoś musi się zajmować? A nie wystarczy staromodne: kto da więcej? I zysk budżetu także byłby wtedy większy.
  • "opiniowanie projektów aktów ustawodawczych oraz umów międzynarodowych dotyczących radiofonii i telewizji;" Tychże powinno być jak najmniej. Niech o wszystkim decydują konsumenci. A jeśli naprawdę potrzebna jest opinia, to uczestnicy rynku z pewnością zorganizują się i wydadzą taką opinię. W końcu są zainteresowani tym jakie akty prawne zostaną wydane w ich sprawie. A kto może wiedzieć lepiej, czego potrzeba branży? Kilku mędrców z KRRiT?
  • "inicjowanie postępu naukowo - technicznego i kształcenie kadr w dziedzinie radiofonii i telewizji;" O mój Boże! - chciałoby się powiedzieć. Ten akapit nie wymaga chyba komentarza, przepisano go zapewne z jakiejś ustawy z lat 50-tych czy 60-tych... Ciekawe czy Edison wynalazłby żarówkę, gdyby działał wyłącznie inicjowany przez jakąś państwową radę?
  • "współpraca z właściwymi organizacjami i instytucjami w zakresie ochrony praw autorskich, praw wykonawców, praw producentów oraz nadawców programów radiowych i telewizyjnych;" Podobnie jak w przypadku praw konsumentów, producenci i właściciele praw autorskich z pewnością sami skutecznie zadbają o swój interes, w razie czego wykorzystując do tego sądy. Czy naprawdę musimy na to wydawać pieniądze z budżetu?
  • Inne uprawnienia pozaustawowe:
    • "powoływanie rad nadzorczych spółek telewizji publicznej" - a po co komu telewizja publiczna? Nie powinno istnieć takie coś na wolnym rynku.
    • "udzielanie koncesji na nadawanie sygnału RTV" - to już omówiliśmy wyżej przy okazji innego punktu.
    • "podział środków z abonamentu radiowo-telewizyjnego" - czyli paserstwo. Abonament powinien być natychmiast zlikwidowany! Zresztą nie bardzo wiem na co miałyby iść pieniądze z niego gdyby sprywatyzować wszystkie publiczne media i uwolnić rynek.
    • "nakładanie kar pieniężnych na nadawców" - Jeśli nadawca złamie prawo, lub naruszy czyjeś dobra należy go oczywiście ukarać, ale od tego są sądy w Polsce.
Rozebranie zadań KRRiT na czynniki pierwsze pokazuje dobitnie, że wystarczy uwolnić rynek mediów, a nie tylko ciało to stanie się od razu CAŁKOWICIE NIEPOTRZEBNE uwalniając trochę środków w budżecie, ale także spowoduje zmniejszenie ilości patologii na tym rynku.
Na koniec nasuwa mi się myśl: jak to dobrze, że rządy nie traktują jeszcze internetu jako "dobra publicznego", które należy chronić. Jeśli powołają kiedyś Krajową Radę Internetu, to znając jego rozmiary i złożoność musiałaby ona zatrudniać nie 154 osoby, ale co najmniej z 1500...

WNIOSKI: Uwolnić rynek mediów, sprywatyzować tzw. media publiczne, zlikwidować KRRiT. Ewentualny rozdział częstotliwości radiowych zorganizować przy Ministerstwie Skarbu w drodze prostej licytacji.

2 komentarze:

  1. Witam!

    Jestem studentem 5 roku ekonomii i chciałbym wykorzystać pana materiał:

    http://gieldadlaopornych.blogspot.com/2008/12/gieda-i-poker.html

    w konspekcie prezentującym temat mojej pracy magisterskiej. Materiał będzie kopiowany selektywnie z ewentualnymi poprawkami. Nie zamierzam go nigdzie kopiować, udostępniać czy rozprowadzać. Tylko wydruk.

    Z poważaniem
    Lesław P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ps.

    Zapomniałem dodać, że proszę o zgodę na jego wykorzystanie :) może być w formie odpowiedzi tutaj bądz na leslaw.predkiewicz@gmail.com

    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń