czwartek, 26 sierpnia 2010

Oszczędności cz.3 - Agencja Rynku Rolnego

Dziś uderzymy z nieco grubszej rury. Na garnuszku polskich podatników poza rządem, sejmem, prezydentem i instytucjami dobrze nam znanymi jak choćby Urząd Skarbowy czy ZUS jest jeszcze cała masa tzw. agencji rządowych. Powiedzmy sobie szczerze: większość jeśli nie wszystkie są całkowicie zbędne, a wręcz szkodliwe. Ich działalność polega głównie na regulowaniu różnych rynków oraz dziedzin życia, które wcale regulacji rządowych nie potrzebują. Listę tych agencji można znaleźć np. Tutaj na stronie MSZ Zajmijmy się na początek największą z nich (a przynajmniej bez dokładniejszych badań sądzę że największą): Agencją Rynku Rolnego. Jej głównym celem jest psucie i regulowanie rynku rolnego jak sama nazwa wskazuje. Czy pamiętacie Państwowy Bank Zbożowy z filmu "Kariera Nikodema Dyzmy"? No. Tamten bank przy ARR to małe piwko. W tej agencji marnują się grube miliony.

ARR dostaje dużą część środków z Unii Europejskiej w ramach Wspólnotowej Polityki Rolnej. Tej części środków nie wezmę pod uwagę. Chociaż warto pamiętać o dwóch rzeczach:
  • Krasnoludki nie produkują euro - te środki także pochodzą z kieszeni podatników. Na razie w lwiej części z niemieckich, ale jak długo jeszcze Niemcy będą chętni finansować biedniejsze kraje Unii?
  • W Unii jest coraz więcej głosów za tym, żeby zrewidować przyszłe budżety i przekazywać znacznie mniej środków na politykę rolną lecz na inne cele. Oczywiście nawet gdy źródełko wyschnie polska biurokracja rolna (rządzona głównie przez PSL) nie dokona samolikwidacji. Zgadnijcie więc na czyje barki spadnie dalsze utrzymanie całości wydatków ARR?
Tyle pisząc tytułem wstępu przejdę od razu do konkretów. Rozliczenie budżetowe za rok 2009 ARR można znaleźć TUTAJ Można tam sobie poczytać jak kto ma ochotę w jakich rynkach grzebie ARR i jak to uzasadnia. Niektóre są zaskakujące. ARR dopłaca np. do produkcji lnu, miodu, drobiu czy jaj. Płaci za "prywatne przechowywanie masła"  i robi badania dotyczące produkcji winorośli w Polsce. Realizuje program szklanki mleka dla dzieci szkolnych (a ja naiwnie myślałem, że ten PRLowski relikt jednak zniknął, wciąż pamiętam paskudny smak ciepłego szkolnego mleka z kożuchami, do którego przymuszali nas nauczyciele) oraz programy związane z promocją owoców (pamiętacie Pana Owocowść ?) Jednym słowem mnóstwo pieniędzy wydanych na regulowanie i dopłaty do rynków, które powinny być całkowicie wolne. To co jemy i co kupujemy do jedzenia powinno być naszą prywatną sprawą. Rząd nie ma tu nic do kombinowania!
Dodatkowo ARR kontroluje prawną biurokrację. Do tej agencji przedsiębiorcy, którym akurat przyszło pechowo działać w wybranej przez rząd do kontrolowania branży, muszą składać różne wnioski o pozwolenie itp. Np. jeśli chcesz produkować ser z dodatkiem kazeiny to musisz uzyskać zezwolenie ARR. Dla sprawiedliwości muszę dodać, że część z zadań ARR wynika z naszych zobowiązań wobec UE i dziwactw legislacyjnych brukselskich biurokratów. Wcale nie oznacza to jednak że to w porządku, że musimy płacić za takie wątpliwej potrzeby działania!
ARR reguluje także wymianę zagraniczną. Np. udziela pozwolenia na import bananów czy innych egzotycznych owoców. Kolejna niepotrzebna regulacja. Czy nie może o tym decydować wolny rynek ile bananów przyjedzie do Polski?

Suma wydatków ARR w roku 2009 to 2 605 mln zł. Z czego 76% pochodzi ze środków unijnych. Polski budżet wydał więc: 622 mln zł. Zakładając, że dopóki jesteśmy członkiem UE części biurokracji nie da się uniknąć, ale myślę że ta część z powodzeniem sfinansuje się z tych 76% dopłat z Unii. Zysk dla budżetu w postaci ponad 600 mln zł. powinien być więc łatwy do uzyskania. Dodatkowym plusem byłby pozytywny impuls dla gospodarki uwolnionej z części usztywniających ją regulacji oraz zysk dla przedsiębiorców.
Żeby być do końca uczciwym trzeba wspomnieć, że likwidacja niektórych pól działania ARR spowdowałaby:
  • Nieco większe wahania cen produktów żywnościowych w ciągu roku. Nie przeceniałbym tego jednak o tyle, że interwencje ARR na rynkach i tak są zwykle spóźnione i za słabe by mogły przyczynić się do dużych zmian cenowych.
  • Podwyżkę cen niektórych produktów żywnościowych. Nie jest to oczywiste, że taka podwyżka na pewno by nastąpiła, a jeśli już to w bardzo małym stopniu ze względu na: zwiększenie konkurencyjności na rynku, zwiększenie importu zagranicznego po zniesieniu części barier oraz ze względu na to, że większość dopłat i tak mieści się w zakresie UE czego chwilowo likwidować nie zakładam.
WNIOSKI:
Likwidacja dużej części kompetencji ARR, a w zasadzie wszystkich, których nie narzuca i nie finansuje UE dałoby sporą oszczędność do budżetu oraz zmniejszyło zbiurokratyzowanie gospodarki. Skoro nikt nie reguluje rynku produkcji butów, czy ubrań, które są również bardzo ważne dla każdego człowieka, to po co reguluje się rynek zbóż czy mleka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz