wtorek, 17 sierpnia 2010

Za drogo? To nie korzystaj.

Niejaki Krzysztof R. z Krakowa zarabiający na przewożeniu osób swoim samochodem, został oskarżony o wprowadzenie w błąd klientów. Kierowca pobierał bardzo wysokie opłaty za przejazd, dochodzące nawet do 90zł. za 1 km. Wcześniej podobne zarzuty usłyszał Edward Z. Sądy oddaliły także pozwy kierowców wobec pasażerów, którzy nie chcieli uiścić opłat za przejazdy. Rodzi się w związku z tym kilka pytań:
  • Czy Krzysztof R. przy pomocy pistoletu lub innego niebezpiecznego narzędzia zmuszał przechodniów do przejażdżki swoim samochodem?
  • Czy może twierdził na początku, że opłaty są 10 razy niższe, a dopiero po przejażdżce zmieniał kwotę?
Wprost przeciwnie! Źródła podają, że miał na drzwiach wywieszony cennik. Fakt, że klienci którzy wsiedli sądzili, że mają do czynienia z tradycyjną taksówkową to jest bardziej ich problem - pojazd nie miał wiele wspólnego z taksówką poza tym, że też był samochodem i też przewoził ludzi za opłatą. Za głupotę i niefrasobliwość trzeba płacić! Mnie także zdarzyło się kiedyś zapłacić 20zł za przejazd na drugą stronę PKiN w Warszawie, bo bardzo spieszyłem się na spotkanie, nie zapytałem o cenę, a nie znając geografii miasta nie miałem pojęcia, że na piechotę dojdę szybciej (korki). Ale żebym miał za własną głupotę pozywać kierowcę do sądu?

Dodatkowym zabawnym faktem tej paranoi jest to, że kierowcy zostali oskarżeni o wprowadzenie ludzi w błąd poprzez użycie napisu "To nie jest postój TAXI", w którym podobno słowo TAXI było użyte większą czcionką i bardziej rzucało się w oczy. Ja przepraszam, ale gdybym przeczytawszy "to nie jest TAXI" pomyślał sobie "to jest TAXI", to prędzej zapadłbym się pod ziemię ze wstydu niż głosił to publicznie jeszcze pozywając tego, kto wywiesił taki napis. Bardziej dobitnie przecież nie da się napisać, że to nie jest TAXI! Ewentualnie jakimś wytłumaczeniem mogłoby być to, że przewożone osoby były skrajnie pijane, albo że początek zdania byłby napisany tak małą czcionką, że wymagałby użycia szkła powiększającego. Jednak żadne źródła tego nie potwierdzają. Jak zwykle więc lud nie potrafi korzystać z wolności. Czy w szkołach nie powinni uczyć m.in. tego, że o ceny należy się targować, a przynajmniej pytać, zamiast wierszy jakichś facetów z XVIII w.? A może to powinno być oczywiste i nie należy tego uczyć?

26 komentarzy:

  1. Nie wiem po co angażować się w obronę zwykłych oszustów i kompromitować idee wolności.
    Czy jeśli ktoś wsiada do przewozu i pyta o cenę i słyszy: "złoty dwadzieścia" a potem okazuje się, że to było "złotyCH dwadzieścia" a nie przeczytał cenniku na drzwiach to jest to uczciwe?

    Czy jak wyłożę na bazarze chleb z cyjankiem i napisze to na etykiecie to rozumiem, będziesz mnie bronił, że nabywcy sami będą sobie winni jak go zjedzą - trzeba czytać etykietę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodziewałem się takich komentarzy, identyczne są na portalach typu Onet, czy WP. Mózgi mamy już niestety nieco wyprane socjalistyczną propagandą i nie rozumiemy co to jest wolny rynek :)

    Nie ma co popadać w przesadę. Jest chyba trochę różnicy między dodawaniem trucizny do jedzenia, a oferowaniem po prostu wysokiej ceny za swoje usługi?
    I to nie jest to samo gdy ktoś powie złoty, a potem twierdzi, że było złotych, jak również jeśli napisze coś tak żeby było zrozumiałe dwuznacznie. Jednak nazwanie kogoś oszustem tylko dlatego, że nie zgadzasz się z wyceną jego usługi jest absurdalne. Jeśli ci kierowcy kogoś faktycznie oszukali kłamiąc lub wprowadzając w błąd to powinni ponieść karę. Wszystko wskazuje na to, że to raczej klienci nie doczytali o wysokich cenach.

    A kto wg Ciebie miałby ustalać jaka cena jest prawidłowa a jaka już nie? Minister przewozu osobowego? Sąd? Specjalna komisja robotniczo-chłopska?
    Przejedź się kiedyś do krajów południowych (szczególnie arabskich), a zobaczysz że tam normą jest, że trzeba się targować i pytać o cenę. Inaczej błyskawicznie zostaniesz oskubany z gotówki, na co w sumie trochę zasłużyłeś przez brak zaangażowania w jej obronę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Acha i żeby było jasne: osobiście mam negatywne zdanie o takim sposobie zarabiania na życie jaki prezentują ci kierowcy. W normalnym kraju po prostu nikt by nie skorzystał z ich usług i musieliby przestać to robić.
    Moje negatywne zdanie nie stoi w sprzeczności z obserwacją, że faktycznie nie naruszyli niczyjej wolności (nie zmusili siłą, można dyskutować czy podstępem, ale przecież był cennik na drzwiach). A już mieszanie w to sądów jest bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zupełnie nie trafiłeś. Tu nie chodzi o to, że ja się nie zgadzam z wyceną ich usługi. Tu chodzi o sam sposób zawierania umów. Umowy, zwłaszcza ustne, zawierają bardzo wiele rzeczy po prostu dorozumianych. Jest też kwestia tego jaki sposób komunikacji np. ceny usługi jest poprawny a jaki nie.
    Po to przedstawiłem przykład z cyjankiem, żeby Cię nakierować na to, że nie zawsze wystarczy powiedzieć: było napisane.

    Wchodzisz do restauracji i zamawiasz szklankę wody to oczywiście oczekujesz, że będziesz coś musiał zapłacić. Ale jednocześnie wiesz, że nie będzie to 100 tysięcy złotych.
    Zapłacił byś taką cenę za szklankę wody? A może milion? A może milion za kilometr przewozu? Sam widzisz.

    W takich sprawach właśnie konieczne jest rozwiązanie sporu przez sąd i nie jest to wcale bez sensu.

    No i w pewnym sensie masz rację, że wolny rynek obie z tym poradzi jeśli sądy będą pozwalały na daleko idące próby wprowadzania w błąd. Po prostu każdy wszędzie będzie musiał o wszystko się dopytywać, albo jeździć wszędzie z prawnikiem a w skrajnym przypadku podpisywać pisemne umowy przy każdej podróży taksówką. Tylko po co?

    OdpowiedzUsuń
  5. A i tak na marginesie: witanie kogoś mówiąc, że ma mózg wyprany socjalistyczną propagandą (tym bardziej, że jest na poziomie komentarzy na onecie :) jest mało przyjemne.
    I raczej nie sprzyja przekonaniu rozmówcy ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie do końca miałem na myśli Twoje komentarze, może wyraziłem się nieprecyzyjnie :)

    Oczywiście pewne dorozumiane rzeczy przyjmuje się, ale cena to naprawdę często rzecz względna. Choćby te mające czasem miejsce przypadki złego wpisania ceny na Allegro. Część sądy oddaliły, a część podtrzymały - brak konsekwencji. Jednak ostatecznie o ile wiem raczej przyjmuje się, że cena podana w aukcji jest ofertą handlową i powinna obowiązywać nawet jeśli ktoś podał 1zł za jacht.

    Myślę, że nie ma się o co kłócić. Dla mnie po prostu szklanka jest w połowie pełna, a dla Ciebie w połowie pusta :). Mój tekst to też trochę zabieg felietonowy - przedstawienie pewnego zjawiska nieco na wyrost żeby złamać tabu. Zbyt dużo ludzi w dzisiejszych czasach myśli szablonowo i nie rozumie faktu, że o ceny należy pytać i targować się.

    OdpowiedzUsuń
  7. "W normalnym kraju po prostu nikt by nie"
    Sz. Pan ma chyba konkretna odpowiedz, ktory to kraj jest normalny?
    Ja znam dosc sporo krajow, ale zadnego spelniajacego kryteria "normalnosci" wg. Pana.

    Podastawowa zasada, zwlaszcza w krajach uwazanych za cywilizowane (Szwecja ,Australia, Singapur, USA, Kanada, Niemcy) jest ze za usluge, towar (zwyczajne, codzienne) pobiera sie oplate proporcjonalna do wartosci, oraz PODOBNA, choc nie identyczna, co u innych sprzedawcow.
    Exemplum: Sprzedanie 1 kg. pomidorow za 500 skr gdy przecietna cena wynosi 30skr JEST przestepstwem Nazywa sie poszwedzku "ocker"
    Tzn. Jesli ktos wykorzystuje czyjas sytuacje przymusawa, nieswiadomosc, NIEZROZUMIENIE,a nawet glupote ,itd...

    OdpowiedzUsuń
  8. Supplement
    Aby nie bylo nieporozumien, uscisle.
    "czyjas sytuacje przymusawa, nieswiadomosc, NIEZROZUMIENIE,a nawet glupote ,itd..."
    Pospiech, nieumiejetnosc liczenia, stan nietrzezwosci i inne "winy" ktore mozna zlozyc na kupujacego.
    Sprzedajacy musi sie upewnic, ze kupujacy ROZUMIE CO ROBI. Ze kupuje pomidory za 500skr kg. choc sa dostepne po 30.

    OdpowiedzUsuń
  9. Supplement2
    "W normalnym kraju po prostu nikt by nie skorzystał z ich usług i musieliby przestać to robić"

    W Szwecji tak robili, taksowkarze obcokrajowcy, na Arlandzie. (Port lotniczy)
    I znakomita wiekszosc wyladowala najpierw na policji, a ci uparci w sadach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedna sprawa, że Szwecji nie nazwałbym normalnym krajem...
    Druga, że oczywiste oszustwo, to przestępstwo. Klientowi należy przedstawić warunki, niedopowiedzenie i egzekwowanie czegoś czego się nie dopowiedziało to jest oszustwo. Ale... czy większość dużych firm na czele z bankami tak właśnie nie robi.
    Podaję przykład może i lekko przesadzony, ale proszę popatrzeć na to z innej strony: co to znaczy, że coś ma wartość?
    Jeśli wokół sprzedają buraki po 1zł za kilogram, ja napiszę sobie 100zł i przyjdzie klient, który MIMO informacji chce je kupić, to kompletnie nie rozumiem dlaczego miałoby to być przestępstwo. W tym momencie dla mnie i dla niego buraki są warte 100zł (co mnie obchodzą jego intencje, może te buraki naprawdę są dla niego w tej chwili tyle warte?)
    Może w socjalistycznej Szwecji wolny rynek nazywa się przestępstwem i oszustwem, ale to nie znaczy, że przestanę nazywać rzeczy po imieniu.

    PS. Nawet jeśli ci taksówkarze faktycznie gdzieś użyli oszustwa, tak jak pisałem wyżej - przykład jest nieco przesadzony. Ale sąd powinien decydować WYŁĄCZNIE czy przekazali właściwą informację, czy nie. Zasada jest jedna: cenę ustalają między sobą wyłącznie kupujący i sprzedający i NIKT łącznie z sądem nie ma prawa jej kwestionować.

    OdpowiedzUsuń
  11. " NIKT łącznie z sądem "
    Tu sie Sz. Pan myli. Taka jest uroda naszej cywilizacji ze NIKT poza sadem nie ma racji.

    "że Szwecji nie nazwałbym normalnym "
    Uprzejmie prosze nie oszukiwac.
    Prosilem o przyklad "normalnego" kraju, gdzie jest tak jak Pan mowi...

    OdpowiedzUsuń
  12. Supplement
    " co to znaczy, że coś ma wartość?"
    To znaczy, ze jest to powszechnie dostepne za ta cene.
    Dzisiaj zloto 18 karat jest skupywane za 183kr/g.
    Taka wartosc ma dzisiaj. ze wzgledow marketingowych, jak bede koniecznie chcial kupic, to moge placic np. 200kr. 10% to jest dosc wysoki rozrzut wolnorynkowy, budujacy konkurencje.
    Prosze Pana, ja pracowalem 20 lat w jednym z wiekszych szwedzkich bankow. Jesli ja sie myle, a pan ma racje, to na wszystkich kursach i szkoleniach mnie oszukiwano...

    OdpowiedzUsuń
  13. 10% to dobry rozrzut, a 11? to już za dużo czyli przestępstwo? A 20%? To chyba grubszy kryminał, co? Twierdzenie, że sztywno regulowane widełki cenowe mają cokolwiek wspólnego z wolnym rynkiem to po prostu zabawny absurd.
    Kto ma ustalać jakie ceny są dobre a jakie nie? Komisja robotniczo-chłopska? Demokratyczne głosowanie? Minister finansów? A może przy każdej transakcji handlowej cenę ma ustalać rzeczoznawca? Albo sąd?

    Szwecja... To jest teraz wyznacznik postępu? Na pytanie gdzie jest inaczej odpowiem - praktycznie wszędzie na świecie. W UE socjalizm dopiero zaczyna swój pochód, w Azji zanika, w innych krajach ceny swobodnie dyktuje rynek (nie zawsze, często). Pisze Pan swoje prawdy objawione z niesamowitą wyższością w głosie, jakby mieszkał Pan we wspaniałej wyższej cywilizacji, której my barbarzyńcy nie rozumiemy. Rozumiemy. Tylko dziwnym trafem większość ludzi, w szczególności przedsiębiorczych nie ucieka obecnie do Szwecji. Otóż nie oszukujmy się - regulacja cen, wszystko jedno przez kogo ustalanych, nazywa się socjalizmem. Jest to ustrój niewolniczy - nie ma w nim podstawowych praw jednostki jakim jest swoboda wymiany handlowej. Jak inaczej nazwać kraj, w którym nie mogę sprzedać sąsiadowi kosiarki za 150zł tylko dlatego, że w sklepie jest za 100zł?

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze a propos sądów. Sąd ma oczywiście rację, ale tylko w granicach prawa. Jeśli ustanowimy prawo, w którym sąd może narzucać dwóm stronom transakcji regulowanie ceny, to w istocie - sąd będzie mógł to wykonywać. To jeszcze nie oznacza, że takie prawo jest sprawiedliwe, sensowne i wolnorynkowe.
    Ale jeśli w kodeksie wpisze się zapis o niepodważalności umów zawartych w dobrej wierze i bez przymusu, to żaden sąd nie ma kompetencji aby zmienić w nich choćby przecinek. Tym się różnią kraje wolne od socjalistycznych - czy prawo szanuje prawa jednostki czy je łamie. Proszę się nad tym spokojnie zastanowić.
    Mój przykład z przewozami był nieco przesadzony - przyznaję, że mogli oni dokonać oszustwa, potraktowałem ich jednak jako pretekst do sprowokowania dyskusji o wolności określania cen w swobodnej wymianie gospodarczej i to jak widać udało się.

    OdpowiedzUsuń
  15. "sprzedać sąsiadowi kosiarki za 150zł tylko dlatego"
    Moze pan, ale wtedy wykorzystuje Pan jego glupote... Wzialby Pan tyle od brata, syna , ojca?

    "Szwecja... To jest teraz wyznacznik"
    Szwecja wypobowala chyba wszystkie znane porzadki polityczne, ekonomiczne i gospodarcze.
    Nie ma powodu, aby Polska i Polacy powtarzali te same bledy.

    "Na pytanie gdzie jest inaczej odpowiem - praktycznie wszędzie na"
    Prosze o konkretna odpowiedz.

    "10% to dobry rozrzut, a 11? to już"
    Nie bardo rozumiem. Trzeba gdzies postawic granice. Jak jest 100km/h to 102 mozna przepuscic? Mozna. A 122km/h?
    Ja sie nie upieram przy cyfrach, ja mowie ze udawanie biznesmena i wykorzystywanie swej przewagi (nieswiadomosc, pospiech, glupota, ulewny deszcz) jest naganne.

    ", w Azji zanika"
    To inna kultura. Tam jedza zupe z abortowanych plodow ludzkich, wierzac, ze to odmladzai dodaje urody...
    Azjaci podchodza do wielu rzeczy zupelnie inaczej. To co u nas przerazajace i naganne u nich jest zaleta.
    Obyczaji i "kompasu zyciowego" Azjatow nie da sie i nie nalezy dawac za wzor Polakom. To tez slepy zaulek.

    OdpowiedzUsuń
  16. Skąd miałbym wiedzieć, że chodzi o głupotę? A może naprawdę bardzo zależy mu na tej transakcji, że jest w stanie zaoferować więcej? A może właśnie następuje zmiana cen na rynku w wyniku zmian w popycie? Ceny nie są przecież wieczne. A nawet jeśli głupota to co z tego? Ważne, że dokonuje transakcji dobrowolnie. A za głupotę się płaci. Głupota powinna mieć negatywne konsekwencje, a na mądrości powinno się zyskiwać. Inaczej promujemy głupotę. Choć to już trochę nie na temat.
    Natomiast argumenty o abortowanych płodach proszę sobie darować. Na poziomie argumentacji "a u was biją murzynów" nie będziemy dyskutować.

    OdpowiedzUsuń
  17. "Nie bardo rozumiem. Trzeba gdzies postawic granice. Jak jest 100km/h to 102 mozna przepuscic? Mozna. A 122km/h?"
    To nie ma nic wspólnego. Jazda z prędkością 200km/h po miejskiej drodze to niebezpieczne zachowanie grożące wielu postronnym osobom.
    Transakcja handlowa między jeszcze raz podkreślam dwiema DOBROWOLNIE w niej uczestniczącymi stronami nikomu nie zagraża. Zgodnie z zasadą "chcącemu nie dzieje się krzywda" a w szczególności w wyniku swobodnej i dobrowolnej wymiany gospodarczej OBIE strony zyskują.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Natomiast argumenty o abortowanych płodach proszę sobie darować. Na poziomie argumentacji "a u was biją"

    Tu sie Pan myli. Z KIM mamy do czynienia jest istotne. Azjaci (zwlaszcza Chinczycy, Chiny dominuja Azje) przez 5000 lat swej cywilizacji wuksztalcily inna, nie zrozumiala dla nas moralnosc. To, co dla nas chwalebne, dla nich obrzydliwym jest.
    I odwrotnie.
    Maja inne stosunki w rodzinie, inne w pracy, miedzy pracodawca i pracobiorca, inne miedzy urzednikiem i petentem.
    Inne kryteria slusznosci i racji, (Ten , co ma wiecej wladzy, ma zarazem wiecej slusznosci,np)
    Poza tem, wie Pan, to ma znaczenie, czy gdzies bija (Murzynow), no a jak ktos bije zone w domu, to tez sie nie nadaje na przewodniczacego organizacji feministycznej...
    Choc dom to jedno, a organizacja femnistyczna to drugie. ALE CZLOWIEK TEN SAM!

    OdpowiedzUsuń
  19. To jest sprowadzenie dyskusji na boczny tor. Jeśli ktoś gra wspaniale na pianinie, ale bije żonę, to oczywiście za to drugie jest godny potępienia ale to w niczym nie zmniejsza faktu, że nadal pozostaje genialnym artystą. To są po prostu niezwiązane rzeczy.
    Ale skoro zboczyliśmy z tematu. Faktem jest, że kultura wschodnia jest inna niż nasza. Osobiście nie chciałbym żyć w kulturze azjatyckiej. Muszę ją jednak wziąć w obronę - doszukiwanie się w niej samych obrzydliwości i złych rzeczy to wyjątkowo nie fair postawa. W Europie nie ma seryjnych morderców, czy gwałcicieli? Kultura wschodu pozornie płytka zawiera w sobie wiele głębi i zaskoczyła już nie jednego zadufanego w sobie człowieka zachodu.
    Ale ok. My mamy inną kulturę i nasza cywilizacja wyrosła na innych podstawach. Tylko, że właśnie wyrosła na nurcie wolnego rynku i przedsiębiorczości, zbudowana przez zaradne i wybitne jednostki, raczej w duchu wolności niż podległości. Raczej jako afirmacja kreatywnej jednostki a nie grupy. To właśnie w kulturze wschodniej podporządkowanie się jednostek interesom grupy jest powszechniejsze (choć panuje tam jednocześnie ścisła hierarchia, element mniej akcentowany w socjalizmie a już na pewno nie w szwedzkiej odmianie). Eksperymenty socjalizmu w Europie jak do tej pory kończyły się źle. Trudno spodziewać się, że tym razem będzie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  20. "Eksperymenty socjalizmu w Europie jak do tej pory kończyły się źle"

    Slusznie. W Szwecji mniej, dokad byly pieniadze zarobione na handlu wojennym z Hitlerem. Potem gorzej. Tak, jak w tej ludowej piosence:
    Malo nas, malo nas, do pieczenia chleba, duzo nas, duzo nas, do jedzenia chleba...

    Tak, ze, w Szwecji dzis wybory. Ja i zona oddajemy glos ze wzgledow ekonomicznych na Moderatow (rodzaj prawicy)

    Ale, do rzeczy. Dyskusja o taxi i hotelach nie ma wiele wspolnego z ustrojem ani politycznym, ani ekonomicznym, inaczej niz tylko posrednio, wg. zasady ze wszystkie drogi prowadza do Rzymu. My jednak sie az tak daleko nie wybieramy...

    OdpowiedzUsuń
  21. To gratuluję. Jednak widzę w tych poglądach sporą wewnętrzną sprzeczność.
    Jeśli rządowa regulacja cen nie jest socjalizmem, to naprawdę nie wiem co nim bardziej jest :)
    Zbyt długie wpatrywanie się w odbicie gwiazd w wodzie sprawia, że przestaje się zauważać same gwiazdy.

    OdpowiedzUsuń
  22. " rządowa regulacja cen nie jest socjalizmem "

    Hm, hm. Rzad amerykanski zabronil swego czasu swoim obywatelom posiadania zlota.
    A to co posiadali, urzedowo, w majestacie panstwa i prawa nakazal sprzedac w panstwowych punktach skupu za panstwowo ustalona (niska) cene.
    Nie stosowanie sie do tego zarzadzenia bylo karalne, nawet wiezieniem...
    Cala rzecz trwala przez kilka okresow prezdenckich.
    Zadna z tych administracji nie uwazala sie za socjalistczna ani komunistyczna. Wszyscy byli wielbicielami wolnego rynku...

    OdpowiedzUsuń
  23. Więc uważasz, że konfiskata i zabronienie handlu złotem jest w porządku oraz ma cokolwiek wspólnego z wolnym rynkiem tylko dlatego, że tak powiedział któryś z rządów?
    A może sądzisz, że wszystko co kiedykolwiek wprowadzą u siebie amerykanie będzie wolnorynkowe i kapitalistyczne? :)
    Od nazwania pewnej rzeczy białą nie przestaje ona być czarna.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mua uwaza, ze gonimy chimere. Moze i wolny rynek by byl dobry, dla ludzkosci. Ale go do tej pory nie bylo, i rozwoj dzisiejszy wskazuje, ze jest dalej niz kiedykolwiek.
    Natomiast jest mnogo oszustow, ktorzy pod szyltem "Wolnego Rynku" uprawiaja wlane interesy. Kapitalizm Kolezenski jest chyba dominujacym ustrojectwem w Polsce, obecnie.
    W Szwecji zas (ktora zdaniem Szanownego wynosze pod niebiosa) mamy Kapitalizm Arstokratyczno-Spadkowo-Teatralny.
    Polega to na tym, ze po pierwsze, 50% zasobow szwedzkich jest w rekach 0,5% ludnosci (kilkuset rodzin). Skutkiem tego, konkurencyjne przedsiebiorstwa sa w rekach tych samych akcjonariuszy, a nawet te same osoby zasiadaja w zarzadach. A wiec konkurencja miedzy nimi nie istnieje.
    Konkurencja-kamien wegielny wolnego rynku. Aby temu, w oczach publiki przynajmniej, zaradzic, przedsiebiorstwa uprawiaja teatr i werbalnie deklaruja ze miedzy soba konkuruja...
    Arystokratycznosc polega na tym, ze te same rodziny od wielu pokolen na tym siedza, i sa scisle zrosniete (poprzez interesy i zwiazki rodzinne)z rzadzaca klasa polityczna, niezaleznie od ukierunkowania. Ta zas blokuje i uniemozliwia pojawienie sie na rynku nowych aktorow mogacych podjac konkurencje...
    Drogi Panie, ja juz jestem na emigracji ponad 30lat, i nigdzie, nie tylko w Szwecji wolnego rynku nie widzialem.
    Pracowalem wiele lat w pewnym banku, i tam tez mowiono, ze tego jeszcze nie ma. Wszystkie przedsiebiorstwa (i banki) gdy tylko obrosna w piora staraja sie swoj dzial regulowac, a konkurowanie z kimkolwiek uwazaja za trwonienie kapitalu.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zgadza się, nigdzie nie ma. Odpowiadam od razu na pytanie o idealny, "normalny" kraj. Ideały istnieją tylko w bajkach, w rzeczywistości nie istnieją. Państwa mogą być co najwyżej lepsze i gorsze. Bardziej wolne lub bardziej socjalistyczne. Można porównywać dwa ze sobą ale i to jest trudne. Co nie znaczy, że nie można wskazywać kierunków. Od lat wielu (może z małą przerwą na przełom 80- 90- XXw.) jest stała tendencja zmniejszania ilości swobody jednostek oraz wolności ekonomicznej. Budowane są coraz bardziej zachłanne państwa opiekuńcze. Liczy się coraz bardziej państwo, naród, grupa, społeczeństwo, a coraz mniej jednostka, wolny człowiek i jego prawa. Oczywiście pewne elementy myślenia grupowego są ok. Nie neguję tego. Jednak sądzę, że to poszło za daleko, a trend jest nadal w kierunku socjalnym. Kamyk, po kamyku idzie to w coraz gorszą stronę. Chodzi o odwrócenie trendu i rozpoczęcie choćby powolnego ale jednak marszu w drugim kierunku.

    I jeszcze dodatkowo zgodzę się ze stwierdzeniami, że firmom nie zależy na wolnym rynku. Tak, to też prawda. A im większym, tym mniej. Celem ostatecznym każdego przedsiębiorstwa jest zmonopolizowanie jak największej ilości rynków. Konkurencja to przeszkoda. Dlatego właśnie postuluję zmniejszenie regulacji, bo regulacje utrudniają tworzenie się konkurencji. Utrudniają tworzenie się nowych podmiotów na rynkach.
    Dodatkowo należy pamiętać, że zdrowy rynek to ten w którym obok pracodawców i pracowników jest jeszcze trzecia silna i kontrolująca tamte siła - konsument. Wolny, zasobny i świadomy swoich praw. Dokonujący swobodnego wyboru usługodawcy a nie przypięty łańcuchem do jakiegoś monopolisty państwowego, czy prywatnego oligopolu (jak polskie OFE).

    OdpowiedzUsuń
  26. Nu, to sie zgodzilismy.
    A pomarzyc, dlaczego nie...

    "Kamyk, po kamyku idzie to w coraz gorszą stronę."
    Bardzo sluszne spostrzezenie. Pytanie , czy sa jakies granice tego. Ciekawe w ktorym momencie Rzady i Kapital kryjacy sie pod nimi (nie ludzmy sie ze jest inaczej, pieniadze lgna do wladzy , a wladza do pieniedzy) beda zadowolone ze swoich poddanych.

    OdpowiedzUsuń