poniedziałek, 1 listopada 2010

Czym szpital różni się od sklepu z gwoździami?

Lewicowy poseł na sejm, b. minister zdrowia, p. Marek Balicki udzielił długiego wywiadu nt służby zdrowia. Nie ma raczej sensu, żebyście Drodzy Czytelnicy nudzili się czytając całość tego nieciekawego tekstu, dlatego od razu zacytuję najbardziej charakterystyczny fragment wypowiedzi p. Balickiego, w którym krytykuje on jakąkolwiek prywatyzację służby zdrowia:

"Ale jakość zarządzania wcale nie zależy od tego, czy mamy do czynienia z publicznym ZOZ czy spółką kapitałową! Mnóstwo spółek bankrutuje, wystarczy przeczytać pierwszą z brzegu gazetę z działem gospodarczym."
Pan Balicki jak większość socjalistów nie rozumie w ogóle głównej zalety systemu z którym walczy (tj. kapitalizmu). To właśnie o to chodzi by bankrutowały! Serio. Chodzi o to żeby ZŁE firmy bankrutowały i ustępowały miejsca dobrym. A o tym które są złe a które dobre ma decydować WYŁĄCZNIE konsument, czyli każdy z nas. A szpital czy przychodnia są po prostu firmą świadczącą usługi społeczeństwu.

Wytłumaczę to może na przykładzie piekarni (bardzo ważna sprawa, bez chleba umieramy w końcu z głodu). W mieście jest 5 piekarni, z czego 2 pieką świetny chleb, 1 piecze przeciętny ale tani a 2 nie dość że paskudny to jeszcze dość drogi. W kapitalizmie w dwóch ostatnich miejscach nikt nie będzie kupować i piekarnie te zbankrutują. Pozostałe na początku poczują ulgę - mniejsza podaż to i mniejsza konkurencja. Ale, ale... Zapotrzebowanie społeczeństwa na chleb nie spadło. Na rynku szybko pojawią się nowi gracze, którzy z czysto egoistycznej chciwości otworzą 3 nowe piekarnie starając się BY BYŁY JESZCZE LEPSZE NIŻ TE NA RYNKU. Po to aby zdobyć klientów. Zbankrutują jeśli to im się nie uda, muszą więc być w czymś lepsze, w cenie albo jakości produktów. Jeśli im się nie uda, to za pewien czas pojawią się nowe piekarnie.Chleb będzie coraz tańszy i coraz lepszy. Tak działa wolny rynek.
A tymczasem w socjalizmie... Chleb jest za darmo, a piekarnie za każdy wydanych klientowi bochenek dostają pieniądze z Narodowego Funduszu Piekarniczego. Więc hulaj dusza, piekła nie ma - każda piekarnia może produkować teraz jaki tam chce chleb i nic jej się nie stanie. Dodatkowo z powodu limitów na sprzedaż chleba kupujący muszą czasem kupować w najgorszych piekarniach ponieważ te lepsze szybko wyczerpują narzucony limit. Do tego w cięższym przypadku socjalizmu dojdzie rejonizacja i przejęcie majątku piekarni na rzecz państwa. Ale to nie jest istotne i konieczne. Istotne jest, że ŻADNEJ PIEKARNI NIE GROZI BANKRUCTWO. Dzięki czemu mogą one do woli piec zakalce i oferować je drogo. Oczywiście socjalizm zawsze bohatersko walczy z problemami, które stworzył. Jednym z typowych rozwiązań będzie stworzenie skomplikowanej sieci urzędów kontrolujących jakość chleba w piekarniach. Rzecz jasna ten bardzo drogi system (urzędnicy kosztują) szybko stanie się niewydolny i skorumpowany. Niewydolny, bo nikt w tym systemie nie ryzykuje SWOIMI pieniędzmi, a wyłącznie cudzymi. Skorumpowany - chyba nie muszę tłumaczyć. Dodatkowo piekarnie zaczną produkować coraz mniej i mniej. Bez ekonomicznego bodźca zachęcającego do produkcji większej ilości chleba zaczną wyłącznie kombinować jak wyłudzić jak najwięcej kasy z systemu.

Dlaczego nie godzimy się na taki układ przy produkcji chleba, którego jeśli zabraknie to umrzemy z głodu, a godzimy się na taki chory układ w innej ważnej dziedzinie naszego życia to tego ja już nie rozumiem.

PS. Samo istnienie Ministerstwa Zdrowia jest dobrym testem, czy w branży tej mamy socjalizm czy nie. Ministerstwo Chleba wszak nie istnieje...

6 komentarzy:

  1. proponuję poczytać książkę Stiglitza "Ekonomia sektora publicznego". Tam jest, co prawda na przykładzie amerykańskim, dokładnie wyjaśnione czym służba zdrowia różni się na poziomie ekonomicznym i asymetrii informacji od innych "gałęzi" usług.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo i proszę, nawet pan Stiglitz wyskoczył z krzaków w obronie polskiego siermiężnego socjalizmu na rynku medycznym :)
    Czy to ten Stiglitz, który głosił, że rynek będzie efektywny tylko wtedy gdy będzie zarządzany Widzialną Ręką Urzędnika-Łapownika? Chyba, że coś pokręciłem i to był akurat Strilitz :). Choć pewnie zaraz kolega napisze, że jestem za mały aby krytykować p. Stiglitza, najpierw co najmniej jakiegoś Nobla bym musiał mieć czy cuś. To ja szczerze wolę już lekturę dowcipów o Stirlitzu - to bardziej pouczające.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw poczytaj, potem się nabijaj lub podyskutuj. Jakoś nie zauważyłem w swoim wpisie, że popieram lub nie Stiglitza. W rozdziale o służbie zdrowia przedstawia ją na tle pozostałej części gospodarki i jako pewną funkcję państwa. Aby coś krytykować to może wypadałoby najpierw to przeczytać a nie jechać pseudozabawnymi frazesami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka dyskusja jest bez sensu. Zarzucanie przeciwnikowi, że nie będę się z nim spierać nim przeczyta książki X czy Y to tani chwyt erystyczny, doprowadza do sytuacji w której dyskusja zamiera. Nikt przecież nie zna wszystkich książek jakie napisano. Równie dobrze mógłbym odeprzeć atak pisząc "ale najpierw Ty przeczytaj Misesa i Friedmana, albo lepiej jeszcze Bastiata czy Rothbarda", ale z tego nic by nie wynikło, bo rzuciłbyś pięcioma innymi nazwiskami.
    Proszę o niestosowanie na moim blogu takich sztuczek!
    A co do samego Stiglitza to wystarczy mi wiedza o jego poglądach i lektura kilku recenzji by wiedzieć, że lektura jego książek byłaby DLA MNIE stratą czasu.

    OdpowiedzUsuń
  5. "wystarczy mi lektura kilku recenzji by wiedzieć" - to chyba wystarczające określenie Twojej głębi intelektualnej. Nic dodać, nic ująć :)
    Zresztą wpis w którym mieszasz zarządzanie np. szpitalem (fakt, przykładając odpowiednią miarę nie różni się od zarządzania np. sklepem)z funkcjonowaniem systemu służby zdrowia w kraju już świadczy o wnikliwym podejściu do sprawy.
    p.s. Misesa i Friedmana czytałem (nie recenzje), Bastiata i Rothbarda niestety nie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję osiągnięcie prawdziwej głębi intelektualnej. Jak widać nie każdemu dane jest ją osiągnąć.
    Proponuję zaprzestać dalsze brnięcie w argumenty ad personam (w dodatku anonimowe) albo zwyczajnie zacznę je usuwać.

    OdpowiedzUsuń