sobota, 18 września 2010

Oszustwo?

Z dosyć sporym (jak na skromną jak na razie bazę czytelników tego bloga) odzewem spotkał się tekst Za drogo? To nie korzystaj. Niektórzy z czytelników zarzucili mi nawet popieranie oszustów. O ile postawa opisywanych w tekście kierowców jest faktycznie na granicy oszustwa oraz opierając się wyłącznie na przekazie medialnym mogłem tutaj nie zauważyć jakichś istotnych okoliczności to jednak sprawa nie jest tak prosta. Moją intencją nie jest popieranie oszustów, jednak nie wszyscy czytelnicy tak samo rozumieją to słowo. Czym innym jest oszustwo, a czym innym wolna wymiana handlowa, do której nie powinien wtrącać się żaden sąd. Rozpatrzmy to jeszcze raz krok po kroku:
  • Oszustwo to podanie nieprawdziwej informacji w celu zdobycia korzyści. Jeżeli ktoś mówi "złoty dwadzieścia za kilometr" a przy rozliczeniu twierdzi, że klient nie dosłyszał i faktycznie jest 'złotych dwadzieścia za kilometr" to jest oczywiście oszustem. Zmuszanie kogoś siłą, lub szantażem do zawarcia transakcji także jest przestępstwem. Wykorzystanie czyjegoś stanu całkowitego braku świadomości, np. stanu nietrzeźwego, w zasadzie także jest. Ale tu już ostrożnie. Idąc z tą zasadą na całość powinno się w ogóle nie obsługiwać i nie sprzedawać niczego osobom nietrzeźwym. Łącznie np. z przewozem taksówką, co dla takiej osoby jest sporym ułatwieniem. Jednak klient zawsze może powiedzieć, że nie zdawał sobie sprawę z tego co robi i w cale nie chciał jechać do Gdańska a kierowca wykorzystał jego słabość podpuszczając go. Ale z drugiej strony warto pamiętać, że kto świadomie zaczyna spożywać duże ilości alkoholu musi liczyć się z tym, że dozna z tego powodu strat.
  • Nie istnieje coś takiego jak prawdziwa wartość towaru, czy usługi. Ani sprawiedliwa. Każdy towar i usługa są warte tyle na ile dobrowolnie zgodzą się kupujący i sprzedający. I koniec! I to jest sprawiedliwa cena skoro obie strony nieprzymuszane przez nikogo zgadzają się właśnie na nią. Żaden urzędnik, żaden sędzia ani żadna inna osoba na świecie nie ma prawa kwestionować tego układu. Szanujmy prawo wolnych ludzi do zawierania wolnych umów. Drodzy czytelnicy, jeśli sami tego nie będziemy robić, to urzędnicy tym bardziej nie będą. Urzędy skarbowe już teraz ignorują prawa wolnego rynku, np. gdy 10 sprzedawców sprzedaje coś za 100zł a jedenasty sprzeda za 90zł to twierdzą, że kupujący dostał niezasłużoną "nierynkową" cenę i de facto niezasłużenie wzbogacił się a więc musi zapłacić podatek. Do czego doprowadzi rozwijanie tego absurdu? Widzę tutaj niebezpieczne wdzieranie się dziwnej mutacji demokracji w podstawowe zasady wolnego rynku. Tej niebezpiecznej odmiany demokracji, która nie polega na tym, że klienci swobodnie wybierają takie usługi i towary jakie są dla nich korzystne, np. jak najtańsze, a czymś w rodzaju głosowania nad tym jaka cena jest prawidłowa. Użytkownik "Inspektor Leśny" w komentarzu do poprzedniego tekstu napisał, że w Szwecji (którą w przypływie dobrego humoru nazwał normalnym państwem) nieuzasadnione podniesienie ceny przez sprzedawcę nazywane jest oszustwem. A więc kto ma ustalać ceny? Komisja robotniczo-chłopska? Minister finansów? Wyborcy w głosowaniu? Sąd? Jakim prawem ktokolwiek próbuje narzucać dwóm wolnym stronom: kupującemu i sprzedającemu na jaką cenę chcą się umówić? Nie wspominając już o tym, że ustrój gospodarczy, w którym ceny regulował rząd już przerobiliśmy i jak dobrze pamiętamy skończył się wyłącznie pustymi półkami.
  • Dlaczego przewóz osób jest tak mocno uregulowany przez państwo, a np. gastronomia nie? Dlaczego nikt nie wywiesza przed restauracjami szyldów "to nie jest restauracja" pisząc "to nie jest" małymi literkami? Dlaczego nie ma procesów o to, że klient wszedł do lokalu, zamówił kotleta i dostał rachunek na 1000zł? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest mi nieznana. Z sobie tylko znanych powodów przewóz osób został uznany za tak wrażliwą dziedzinę życia, że aż musiano wydać specjalne licencje na "taxi", regulować dla nich ceny maksymalne, określić ustawą wygląd pojazdów, oraz dla tych, którzy nie chcą być "taxi" ale także wozić ludzi za pieniądze ustalić inne, niewiele łatwiejsze do uzyskania licencje. Litości. Dlaczego nie mogę po prostu wozić ludzi swoim samochodem biorąc od nich za to pieniądze? Co jest w tym takiego niezwykłego, wrażliwego czy specjalnego? Dlaczego wolno fryzjerowi machać nożyczkami koło czyjegoś ucha, mechanikowi grzebać przy hamulcach czyjegoś auta, kucharzowi gotować komuś potrawę z grzybów, a nie wolno bez specjalnego pozwolenia wozić drugiej osoby samochodem? A odpowiedź na pytanie dlaczego nie ma procesów o kotleta i dlaczego nie ma dziwnych kombinacji z nazwami jest prosta. Rynek jest wolny i wypracował już odpowiednie reguły i standardy. Każdy kto wchodzi do restauracji pierwsze co robi, to studiuje menu z cennikiem. Jeśli tego nie zrobi jest frajerem. Nikogo jakoś nie oburza, że w niektórych warszawskich hotelach herbata kosztuje 20zł, więc dlaczego oburza go to, że przejazd samochodem kosztuje 20zł za kilometr? W przypadku przewozów ludzie są po prostu przyzwyczajeni do tego, że rynek jest wyregulowany przez rząd i nie wiedzą, iż o swój interes trzeba walczyć. Mógłbym się rozpisywać dłużej, ale konkluzja jest prosta: przewóz osób to rynek patologiczny jak niemal każdy, za którego regulowanie bierze się rząd. Na takim rynku pozostają tylko nieliczni koncesjonowani przez rząd usługodawcy i mafie żerujące na ludzkiej nieświadomości...
  • Informacje dorozumiane. "ikti" pisze, że w gospodarce stosuje się bardzo wiele informacji dorozumianych. Tak i to jest słuszne. Dzięki temu nie trzeba spisywać umów przy prostych czynnościach, a nawet jeśli się je spisuje, to mogą być one krótkie. A jeśli dwie strony mają inne wyobrażenie o sprawach dorozumianych, to od tego jest właśnie sąd aby to rozstrzygnąć. Jednak trudno traktować jako dorozumianą podstawową sporną kwestię w wymianie handlowej jaką jest cena. Cenę trzeba po prostu omówić z drugą stroną transakcji, bo to najważniejsza część wymiany handlowej. Ignorowanie cen przez konsumentów, to spuścizna po PRLu, w którym nie dokonywało się transakcji handlowej, a "zdobywało" towar. Nie kupowało posiłku w restauracji a szło się na konsumpcję, nie płaciło za szereg usług, a dostawało się je "za darmo" od państwa (nadal tak jest w wielu dziedzinach). To powoduje, że ceny nas nie interesują, bo sądzimy że ktoś za nas już je poustalał na rozsądnym poziomie. Gdy tymczasem nie istnieje jeden rozsądny poziom cen, które powinny podlegać swobodnym wahaniom uwzględniając zmiany w otoczeniu, w tym w szczególności zmiany popytu i podaży.
  • Wolna wymiana handlowa jaka odbywa się między dwiema osobami ze względu na fakt dobrowolności przynosi korzyści obydwu stronom. Jeśli jedna ze stron jest pokrzywdzona w tym sensie, że nie ma dostatecznej wiedzy na temat transakcji (rzecz typowa w bankach czy innych firmach finansowych), powinna się od niej powstrzymać lub zdobyć opinię kogoś zaufanego. Rzecz jasna zdarzają się sytuacje gdy ktoś nie może się powstrzymać. Osoba, która musi zapłacić łapówkę strażnikowi w obozie żeby nie zostać zabitą NIE dokonuje wolnej i nieprzymuszonej transakcji. Jednak już sprzedawca parasoli ma prawo podnieść ich cenę w czasie deszczu. Po pierwsze to nie on bezpośrednio wyrządza krzywdę pokrzywdzonemu, lecz siła wyższa - deszcz. Nie ponosi on winy za stan kupującego nie jest mu więc winien żadnych specjalnych warunków. Sprzedawca też nie ma obowiązku niczego sprzedawać - może pójść do domu. Jeśli sprzedawcy parasoli nie będzie - kupujący zmoknie tak samo jak w sytuacji gdy nie kupi parasola. Żaden rząd czy urząd nie powinien zmuszać w deszczu sprzedawców parasoli do przymusowego prowadzenia działalności ani do specjalnych cen. Byłoby to poważne naruszenie wolności sprzedawcy parasoli! Po drugie w warunkach realnej wolonorynkowej konkurencji wysoka cena powinna przyciągnąć innych sprzedawców sprzedających parasole taniej po to by sprzedać ich więcej od tego bardziej chciwego. Ważny warunkiem dobrowolności wymiany handlowej jest więc możliwość powstrzymania się od niej lub zamiany na alternatywną u innego sprzedawcy oraz brak przymusu. W przypadku opisywanym, zamiast korzystać z przejazdu można iść piechotą, pojechać komunikacją miejską, bądź poszukać innego kierowcy. W przypadku deszczu nie ma wyjścia - trzeba zmoknąć, jednak nie mamy prawa zmuszać sprzedawcy parasoli do sprzedania nam czegokolwiek za niesatysfakcjonującą go cenę.
  • Świat nie jest oczywiście czarno-biały i między sytuacją w obozie, a dobrowolną wymianą istnieją jeszcze różne stopnie pośrednie. Czy sprzedawca chleba na terenach dotkniętych powodzią i odciętych od świata ma prawo podnieść cenę. Z jednej strony jest to negatywne etycznie będąc żerowaniem na cudzym nieszczęściu. Z drugiej strony podniesienie cen jest jednak nieuniknione. Wyobraźmy sobie, że jest jeden chleb i 100 chętnych. Nie ma szans aby wszyscy zostali zaspokojeni. Sprzedawca miałby wylosować komu sprzedać chleb? Najczęściej sprzeda temu, który zapłaci najwięcej. Czy to sprawiedliwe, czy nie. Moralne, czy nie - takie jest życie. Jednak gdy sprzedawca przesadzi z wykorzystywaniem trudnej sytuacji innych ludzi, to ci mogą uciec się do przemocy aby "zrewanżować" mu się. Sprzedawca chleba z pewnością musi wziąć to pod uwagę w swoich kalkulacjach.
To są skomplikowane tematy i trudne do rozstrzygnięcia w skróconej formule bloga. Żeby nie przedłużać skończę więc stwierdzeniem, że podstawowym kryterium swobodnej wymiany handlowej między wolnymi ludźmi jest dobrowolność i brak przymusu. Przymus utrzymywania specjalnych niskich lub specjalnych wysokich (np. rolnictwo) cen powoduje z kolei wyłącznie powstrzymywanie się jednej ze stron od transakcji i nierównowagę na rynku (brak towaru, jego nadmiar, brak nawyków oszczędzania czy magazynowania towaru, zaburzenia w przepływie kapitałów, gwałtowniejsze wahania cen po ich uwolnieniu itp.).

14 komentarzy:

  1. Dobrze, że podałeś przykład restauracji - bo z np. z hotelami jest dokładnie tak samo jak z taksówkami... O czym mało kto wie - bo mniej widoczne

    OdpowiedzUsuń
  2. Z hotelami? Tutaj nie do końca rozumiem. Zamawiając pokój zawsze pytam o cenę. Tak samo w jakimś pensjonacie.
    Chyba, że chodzi o barki w pokojach hotelowych. Tu faktycznie wiele osób myśli, że jest za darmo a potem się zaskakuje, że woda po 10zł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "skarbowe już teraz ignorują prawa wolnego rynku, np. gdy 10 sprzedawców sprzedaje coś za 100zł a jedenasty sprzeda za 90zł to twierdzą, że kupujący dostał niezasłużoną "nierynkową" cenę i de facto niezasłużenie wzbogacił się a więc musi zapłacić podatek"

    Tak jest w wieku miejscach, i slusznie, ale nie gdy kupie, np. zegar budzik w sklepie.
    Tylko jak np, zamiast pensji bede mogl "kupic" samochod kosztujacy normalnie 80 tys za 60.
    po to, aby nie placic podatku od dochodu. Czy te podatki sa sluszne i sprawiedliwe, to inna sprawa.
    Poza tem ,czekam dalej na przyklad konkretnego , "normalnego" kraju. Nazwanego po imieniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. " Z sobie tylko znanych powodów przewóz osób został uznany za tak wrażliwą dziedzinę życia, że aż musiano wydać specjalne licencje na "taxi", regulować dla nich "

    Jest to strasznie proste, i w Szwecji juz wyprobowane. Taxi bylo i regulowane, i puszczone wolno.

    Otoz jak sie taka prosta i nie wymagajaca ani wyksztalcenia ani wiekszej sofistykacji usluge pusci wolno, to do niej sciagaja rozne podejrzane mety, ktore widza nagle mozliwosc zdzierania skory z innych ludzi, bez wiekszego wysilku. Wystarczy tylko funkcjonujacy samochod, oraz, dawniej mapa.
    Ale dzis to nawet map nie maja, tylko kupuja GPS za 2000, i bez odpowiednich praw i sadow to by mogli sie zachowywac jak piraci przy wybrzezu West Afryki...

    OdpowiedzUsuń
  5. "rząd i nie wiedzą, iż o swój interes trzeba walczyć."

    Ja jestem zmeczony, i nie mam sily walczyc codziennie o: cene za klozet, gazete, bilet tramwajowy, kanapke z serem, taksowke.

    Pragne zaoszczedzic sily na negocjacje dotyczace: kupna mieszkania, samochodu, mebli, urlopu zagranicznego, itp.

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak, to wiele tłumaczy. Ja naprawdę nie chcę być niemiły, ale zbyt długie funkcjonowanie wśród socjalistycznych rozwiązań (i zapewne oglądanie lokalnej telewizji promującej je) powoduje, że przestajesz już w ogóle wyobrażać sobie, że można żyć inaczej.
    Rozumiem - chcesz opieki państwa. Bezpieczeństwa zamiast wolności. Złotej klatki zamiast swobody. Tylko widzisz, przy tym zabierasz wolność innym na co nie ma mojej zgody. Poza tym zmęczenie nie jest żadnym argumentem. Życie jest męczące i będzie. Kto nie chce się zmęczyć, nie przeżyje go naprawdę.

    Argument z piratami wyjątkowo nietrafiony. Zmusza Cię ktoś do korzystania z usług taxi?
    Argument z samochodem podobnie kiepski. Jeśli płacisz za samochód 60 tys. zł. zamiast 80 tys. to i tak płacisz pieniędzmi, które były już opodatkowane w momencie gdy je zarobiłeś. Podobnie pozostałe 20 tys. zł. które zwyczajnie wydasz na coś innego.

    OdpowiedzUsuń
  7. "jak piraci przy wybrzezu West Afryki..."

    Tu sie Szanowny znowu myli, bo ci piraci, tak samo jak ci taxiarze z GPS twierdza, ze pobieraja tylko "taxe" od towarow, za przejazd "ich" wodami. Maja gotowe tabele, i wszyscy je znaja. A jak ktos uwaza ze za drogo, to moze plynac do portu polnocno-afrykanskiego. A potem droga ladowa.
    Poza tem, te pieniadze nie ida do ich kieszeni, tylko na "walke wyzwolencza" oraz na sieroty i wdowy.
    Nie jest to zart, takie wyjasnienia zlozyli aresztowani piraci.

    Jestem wprawdzie zmeczony, ale dla swiezo wyklutego liberala troche sil znajde.
    W zwiazku z tym przypominam jeszcze raz:

    >>>Poza tem ,czekam dalej na przyklad konkretnego , "normalnego" kraju. Nazwanego po imieniu.<<<

    OdpowiedzUsuń
  8. @kwg
    Miałem na myśli regulacje. Dlatego "hoteli" jest mało, za to dużo różnych "to nie jest hotel" i wszystko działa

    OdpowiedzUsuń
  9. Wlasciwie to Kot w golebniku krzywo nakreca temat.
    Zamiast prawic o wolnosci i prawie do wolnego zawierania umow, to mozna powiedziec, ze nie byloby problemu, gdyby wymagano jasnej definicji.
    Zamiast "to nie jest hotel" "to nie taksowka"
    Mozna by powiedziec (tak sie to robi w pogardzanej przez pana Szwecji) skoro cos wyglada jak hotel, taksowka, funkcjonuje jak hotel czy taksowka i do tego sluzy co hotel i taksowka, to to K.... JEST HOTEL I TAKSOWKA!
    I ma sie zachowywac tak jak hotel i taksowka...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ ja się zgadzam z tym, że jeśli coś wygląda jak hotel to powinien to być hotel a jak wygląda jak taksówka to powinna być taksówka :) Tylko, że w socjalizmie unijnym nie możesz swobodnie wozić ludzi taksówką bo jest to koncesjonowane i regulowane przez rząd. Nie ma miejsca tutaj żadnej wolności ekonomicznej. Powinna wystarczyć rejestracja działalności gospodarczej i to wszystko. Skoro rząd zawłaszczył usługi taksówkarskie i je reglamentuje, to ludzie robią co mogą. Widzisz - jak zwykle pierwotnym źródłem patologii jest rząd.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Maczeta - faktycznie jak się dobrze zastanowić, to hoteli jest mało. Za to dużo pensjonatów, prywatnych noclegów i innych określeń. Muszę chyba więcej o tym poczytać. Na pewno zdobycie "oficjalnych" gwiazdek jest trudne, ale nie wiedziałem, że jest regulowana nazwa hotel.
    Ale skoro specjalne ustawy określają w Polsce co to jest przewodnik turystyczny a do produkcji oscypka trzeba mieć specjalny certyfikat, to wszystko jest możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ustawa o turystyce - ta sama co właśnie od przewodnika turystycznego (jest w tym jeszcze co najmniej motel i może jeszcze coś- mi się nie chce tego czytać) - i nie zwalaj na eurosocjalizm. To nasz własny, polski socjalim

    OdpowiedzUsuń
  13. Tą ustawę odpuściłem sobie już po kilku pierwszych definicjach :)
    Co do socjalizmu, to fakt. Polski nie gorszy :) Kiedyś nawet myślałem sobie, że ten europejski nawet będzie korzystniejszy dla nas bo bardziej ucywilizowany i przewidywalny, ale to bez sensu - te dwa socjalizmy wzmacniają się i kompensują, bo rząd swoje posunięcia zawsze argumentuje czym chce. Jak są zgodne z wytycznymi Unii to mówi, że nie ma wyjścia - Unia każe. Jeśli Unia akurat jest w czymś liberalniejsza, to wtedy o Unii cicho i mówi się, że musimy prowadzić własną politykę. Jak nie kijem, to pałką :)

    OdpowiedzUsuń
  14. @KwG
    Mam właściwie sprawę z innej bajki - możesz do mnie napisać? - bo albo tu nie ma do ciebie żadnego kontaktu, albo ja go nie umiem znaleźć

    OdpowiedzUsuń